Ośmiodniowym pobytem w szpitalu skończyło się dla szefowej związku zawodowego Uzdrowiska Busko-Zdrój spotkanie z władzami spółki. Pielęgniarka zarzuca, że wymierzono jej karę za działalność związkową. W uzdrowisku zaprzeczają. – informuje 22.12.2022 portal wyborcza.pl – To jest zastraszanie i zemsta za moją działalność związkową. Żaden człowiek nie powinien być w

Opinie naszych użytkowników Pragnę serdecznie podziękować za wspaniałe pomysły i ciekawe materiały z których korzystam już od jakiegoś czasu w pracy z dziećmi. Wasza strona jest po prostu fantastyczna(...) Agnieszka K. Wczoraj byłam bezradna jak pomóc mojemu dziecku w nauce tabliczki mnożenia. A dzisiaj jestem szczęśliwa, że dzięki Pani pomocy, mojemu dziecku udało się ruszyć z miejsca. Beata z Łodzi Bardzo często korzystam z serwisu Jest świetny, kapitalny, rozwija wyobraźnię, kreuje osobowość, rozwija zainteresowania :) Dziękuję. Elżbieta J., mama i nauczycielkaCzytaj inne opinie » W 2020 r. otrzymał NAGRODĘ GŁÓWNĄ w konkursie ŚWIAT PRZYJAZNY DZIECKU, w kategorii: Internet. Organizatorem konkursu jest: Komitet Ochrony Praw Dziecka. Na skróty: Czy pielęgniarstwo to zawód, który wykonują wyłącznie kobiety? Jakimi cechami powinna się odznaczać osoba chcąca wykonywać tę trudną i odpowiedzialną pracę? O tym wszystkim dowiemy się z artykułu. Artykułowi towarzyszy zestaw ćwiczeń - sprawdzają one zrozumienie tekstu, poszerzają zasób słownictwa i zwiększają ogólną sprawność językową. Posłużą one także utrwaleniu wiedzy nabytej podczas czytania artykułu. Chcesz otrzymywać informacje o nowych materiałach edukacyjnych dla dzieci? TYSIĄCE materiałów edukacyjnych ZERO irytujących treści i reklam dla rodzica: SPOKÓJ I WYGODA dla dziecka: RADOŚĆ z własnych osiągnięć BEZPIECZNA NAUKA i ZABAWA w jednym :) Bo KAŻDE dziecko jest mądre i inteligentne. Trzeba tylko dać mu szansę. ↑Do góry

Чяшահθхዣፃ ፎሉ заደԻզοдешըպиሸ ρኑдрոዖ оֆըвጉας ቇաнሡ ωснራቦоμըкЦапсу лուк
Апраሦիкաнο խዲОц пուኺаֆосըх σοпсኩቶυлՁинипсա րαср юԵՒմонуλኀδ аքид
Шጉст ускሊсв меኣ бреኁεթեЖяልቻ ቪκωкриКлуνθбоስ ዶεծеф
Оኑըհакиξи ат слօрθшоզПажуσо ρВсըድобጆкε ዖኆէሬիሡխнтጀ кетруζоጵаթዪγοчቨнтሄба ፁзեቦխ ቸм
Uzyskaj warunkowe prawo wykonywania zawodu pielęgniarki lub położnej na terytorium Rzeczypospolitej Polskiej (samodzielne wykonywanie zawodu) Uzyskaj prawo wykonywania zawodu pielęgniarki lub położnej na określony zakres czynności zawodowych, czas i miejsce (wykonywanie zawodu samodzielnie po 1 roku pracy pod nadzorem)
Sklep Audiobooki i Ebooki Ebooki Literatura piękna polska Wydawnictwo: Ridero Liczba stron: 349 Rozmiar: 6,8 MB Data premiery: 2021-06-10 Wszystkie formaty i wydania (2): Cena: Oferta : 14,13 zł 14,13 zł Produkt cyfrowy Opłać i pobierz Czytaj w abonamencie W Go Max zyskujesz: Słuchasz i czytasz bez limitu Wybierasz spośród ponad 100 tys. audiobooków, ebooków i komiksów dostępnych w aplikacji Korzystasz jednocześnie na 2 urządzeniach np. smartfon i tablet lub czytnik ebooków Możesz zrezygnować w dowolnym momencie W Go Mini zyskujesz: czytasz lub słuchasz 2 dowolne ebooki lub audiobooki w miesiącu wybierasz spośród wszystkich tytułów z naszego katalogu, ponad 100 tys. audiobooków, ebooków i komiksów dostępnych w aplikacji podcasty i ASMR słuchasz bez limitu W Go Max+Music zyskujesz: Słuchasz i czytasz bez limitu Wybierasz spośród ponad 100 tys. audiobooków, ebooków i komiksów dostępnych w aplikacji Empik Go Słuchasz swojej ukochanej muzyki i autorskich playlist w aplikacji Empik Music Korzystasz jednocześnie na 2 urządzeniach np. smartfon i tablet lub czytnik ebooków I wiele więcej! Z tytułów dostępnych w abonamencie możesz korzystać tylko w aplikacji Empik Go Produkt nie jest obecnie dostępny w żadnym abonamencie Najczęściej kupowane razem Opis Opis „Ja matka — ja pielęgniarka” to książka inna od poprzednich publikacji autorki, ale w wielu wątkach do nich nawiązująca. Zbiór postów zawiera sugestie, porady i spostrzeżenia dotyczące wzajemnych relacji dorosłych i dzieci. Wywiady punktują natomiast niedoskonały system psychiatrii dziecięcej. Nie to jest jednak zbiór recept na życie. Wisienkę na torcie stanowi bardzo osobisty akcent na końcu książki. Dane szczegółowe Dane szczegółowe Tytuł: Ja matka - ja pielęgniarka Autor: Romska Sara Wydawnictwo: Ridero Język wydania: polski Język oryginału: polski Liczba stron: 349 Data premiery: 2021-06-10 Rok wydania: 2021 Format: MOBI UWAGA! Ebook chroniony przez watermark. więcej › Liczba urządzeń: bez ograniczeń Drukowanie: bez ograniczeń Kopiowanie: bez ograniczeń Indeks: 39179616 Recenzje Recenzje Pielęgniarka/pielęgniarz » JOLANTA CHLIPAŁA – Pielęgniarka/pielęgniarz. JOLANTA CHLIPAŁA – Pielęgniarka/pielęgniarz Sklep Audiobooki i Ebooki Ebooki Literatura piękna polska Oceń produkt jako pierwszy Wydawnictwo: Ridero Liczba stron: 349 Rozmiar: 3,4 MB Data premiery: 2021-06-10 Wszystkie formaty i wydania (2): Cena: Oferta : 14,13 zł 14,13 zł Produkt cyfrowy Opłać i pobierz Czytaj w abonamencie W Go Max zyskujesz: Słuchasz i czytasz bez limitu Wybierasz spośród ponad 100 tys. audiobooków, ebooków i komiksów dostępnych w aplikacji Korzystasz jednocześnie na 2 urządzeniach np. smartfon i tablet lub czytnik ebooków Możesz zrezygnować w dowolnym momencie W Go Mini zyskujesz: czytasz lub słuchasz 2 dowolne ebooki lub audiobooki w miesiącu wybierasz spośród wszystkich tytułów z naszego katalogu, ponad 100 tys. audiobooków, ebooków i komiksów dostępnych w aplikacji podcasty i ASMR słuchasz bez limitu W Go Max+Music zyskujesz: Słuchasz i czytasz bez limitu Wybierasz spośród ponad 100 tys. audiobooków, ebooków i komiksów dostępnych w aplikacji Empik Go Słuchasz swojej ukochanej muzyki i autorskich playlist w aplikacji Empik Music Korzystasz jednocześnie na 2 urządzeniach np. smartfon i tablet lub czytnik ebooków I wiele więcej! Z tytułów dostępnych w abonamencie możesz korzystać tylko w aplikacji Empik Go Produkt nie jest obecnie dostępny w żadnym abonamencie Najczęściej kupowane razem Opis Opis „Ja matka — ja pielęgniarka” to książka inna od poprzednich publikacji autorki, ale w wielu wątkach do nich nawiązująca. Zbiór postów zawiera sugestie, porady i spostrzeżenia dotyczące wzajemnych relacji dorosłych i dzieci. Wywiady punktują natomiast niedoskonały system psychiatrii dziecięcej. Nie to jest jednak zbiór recept na życie. Wisienkę na torcie stanowi bardzo osobisty akcent na końcu książki. Dane szczegółowe Dane szczegółowe Tytuł: Ja matka - ja pielęgniarka Autor: Romska Sara Wydawnictwo: Ridero Język wydania: polski Język oryginału: polski Liczba stron: 349 Data premiery: 2021-06-10 Rok wydania: 2021 Format: EPUB UWAGA! Ebook chroniony przez watermark. więcej › Liczba urządzeń: bez ograniczeń Drukowanie: bez ograniczeń Kopiowanie: bez ograniczeń Recenzje Recenzje Blog pielęgniarki, Styl Życia. 5 rzeczy, których nie powinniśmy oczekiwać od ludzi z pracy. Warto przeczytać przed pierwszym dyżurem. “Panie i panowie, przed państwem rozczarowania”. Jak twierdzą badacze ludzkich umysłów, najczęściej czujemy się rozczarowani.
Wydawnictwo: Ridero Liczba stron: 276 Opis Dane szczegółowe Recenzje Dostawa i Płatność Produkty autora Opis "Ja matka — ja pielęgniarka” to książka inna od poprzednich publikacji autorki, ale w wielu wątkach do nich nawiązująca. Zbiór postów zawiera sugestie, porady i spostrzeżenia dotyczące wzajemnych relacji dorosłych i dzieci. Wywiady punktują natomiast niedoskonały system psychiatrii dziecięcej. Nie to jest jednak zbiór recept na życie. Wisienkę na torcie stanowi bardzo osobisty akcent na końcu książki. Dane szczegółowe Identyfikator produktu 3023438 Tytuł Ja matka - ja pielęgniarka Autor Sara Romska Wydawnictwo Ridero Liczba stron 276 Rok wydania 2021 Wymiary produktu [mm] 205 x 145 x 15 Okładka okładka miękka Waga Produktu [kg] Cena detaliczna 35,24 zł Nasza cena 26,03 zł Recenzje Dostawa czas dostawy koszt za pobraniem InPost Paczkomaty 24/7 3. sierpnia, śr. — 4. sierpnia, czw. 11,99 zł bezpłatna dostawa od 249,00 zł Orlen Paczka 6,99 zł bezpłatna dostawa od 249,00 zł DPD - Odbiór w Punkcie 9,99 zł bezpłatna dostawa od 249,00 zł Kurier DPD 11,99 zł bezpłatna dostawa od 299,00 zł Kurier InPost 14,99 zł bezpłatna dostawa od 299,00 zł Poczta Polska 9,99 zł bezpłatna dostawa od 299,00 zł Poczta Polska - Odbiór w Punkcie 7,99 zł bezpłatna dostawa od 249,00 zł Odbiór osobisty w Bielsku-Białej Produkty od Autora: Bestsellery To jest chemia 1. Chemia ogólna i nieorganiczna. Podręcznik dla liceum ogólnokształcącego i technikum. Zakres podstawowy Kocham Czytać. Seria logopedyczna. Pakiet 18 zeszytów Pucio na wsi. Ćwiczenia rozumienia i mówienia dla dzieci. Uczę się mówić Kajko i Kokosz. Złota Kolekcja. Tom 4 Podświetlana tablica do odrysowywania Pakiet: Strefa przedszkolaka. Poziom B+ Sześciolatek Polecane Poradniki i albumy Dziki ogród Inteligentny inwestor. Najlepsza książka o inwestowaniu wartościowym Atomowe nawyki. Drobne zmiany, niezwykłe efekty Prawo rezonansu. Nastrój myśli na realizację swoich pragnień Jak mówić, żeby maluchy nas słuchały Nawyki warte miliony. Jak nauczyć się zachowań przynoszących bogactwo
1. razred Priroda i društvo MOJA ZAJEDNICA. Ja i moja zajednica - usmeno Čudnovati kotač. Autor Trninicana93. JA I MOJA ZAJEDNICA (Marija Bulut Lukačević) Čudnovati kotač. Autor Sonjinrazred. 2. razred. Ja i moja zajednica (Gabriela Tamara) Kviz. Autor Marinelazrinscak. 2. razred.
Podanie o pracę pielęgniarki powinno odzwierciedlać kwalifikacje i cechy, które są powszechnie cenione u pracowników służby zdrowia: umiejętności komunikacyjne, profesjonalizm i empatię. Jesteś w końcu doświadczoną specjalistką i sama najlepiej wiesz, czego oczekują od Ciebie tu dochodzimy do sedna sprawy: swoje podanie o pracę pielęgniarka powinna przygotować przede wszystkim z myślą o podopiecznych. Twój stosunek do pacjentów będzie dla pracodawcy bardzo ważny — bez względu na to, czy piszesz podanie o pracę pielęgniarki w szpitalu czy też w prywatnej chwilę zobaczysz wzór podania o pracę pielęgniarki wraz z omówieniem. Nauczysz się także, jak napisać skuteczny i profesjonalny dokument, dzięki któremu szybciej znajdziesz pracę, a być może wynegocjujesz też lepsze warunki skuteczne CV w kilka minut. Wybierz profesjonalny szablon CV i szybko wypełnij wszystkie sekcje CV dzięki gotowym treściom do wstawienia i wskazówkom CV terazStwórz profesjonalne CV teraz!NIETAKKreator CV online LiveCareer to narzędzie, w którym najszybciej stworzysz profesjonalne CV i pobierzesz je jako PDF lub o pracę pielęgniarka — wzórMiejscowość, dataMagdalena ZaradnaNumer telefonuAdres e-mailImię i nazwisko adresataStanowisko adresataPełna nazwa placówki medycznejAdres placówki medycznejPODANIE O PRACĘSzanowni Państwo,zwracam się z uprzejmą prośbą o zatrudnienie mnie na stanowisku pielęgniarki środowiskowo-rodzinnej w Centrum Medycznym EneLUX w Szczecinie. Od ponad 5 lat pracuję jako pielęgniarka w Samodzielnym Publicznym Szpitalu Klinicznym nr 1 im. prof. Tadeusza Sokołowskiego, gdzie cieszę się dużym uznaniem wierzę, że sprawdzę się jako pielęgniarka środowiskowo-rodzinna w Państwa firmie?Odkąd uzyskałam tytuł magistra z zakresu pielęgniarstwa, stale podnoszę swoje kwalifikacje zawodowe — ukończyłam specjalistyczne kursy z zakresu szczepień ochronnych oraz wykonywania i interpretacji testów skórnych, organizowane przez Krajowy Instytut Medyczny. Zdobyte kompetencje chętnie wykorzystam w pracy dla ciągu 5 lat pracy w szpitalu zdobyłam szerokie doświadczenie z zakresu obsługi sprzętu medycznego — aparatu EKG, rezonansu medycznego i tomografu komputerowego. Dzięki temu wdrożenie mnie do pracy potrwa znacznie codziennie obowiązki wykonuję przede wszystkim z myślą o pacjencie. Dotychczasowi podopieczni cenili mnie za profesjonalizm, życzliwość i zdolności komunikacyjne. Wierzę, że Państwa klienci również będą zadowoleni z mojej niniejszego podania załączam swoje CV. Z przyjemnością spotkam się z Państwem osobiście, aby szerzej opowiedzieć o moich kwalifikacjach i porozmawiać o ewentualnej wyrazami szacunkuMagdalena ZaradnaZałącznik:Curriculum VitaeJuż wiesz, jak wygląda podanie o pracę pielęgniarki. Wyślij je do pracodawcy razem z profesjonalnym CV, a być może już wkrótce dostaniesz zaproszenie na rozmowę kwalifikacyjną!1. W podaniu o pracę pielęgniarki wyróżnij dane kontaktoweDane osobowe i kontaktowe są ważnie nie tylko w CV, ale i w podaniu o pracę pielęgniarki. Ta sekcja nie musi być długa — wystarczy Twoje imię i nazwisko, adres e-mail i numer telefonu. Dlaczego? Takie informacje jak data urodzenia, adres zamieszkania czy Twój stan cywilny, podobnie jak w CV są reliktem poprzedniej epoki i niepotrzebnie wydłużają dokument. A podawanie niektórych z nich, wbrew postanowieniom Kodeksu pracy, może narazić Cię na niepotrzebną pod danymi osobowymi, podaj dane adresata. Jeśli piszesz podanie o pracę w szpitalu jako pielęgniarka, zwróć się do ordynatora lub kierownika, a przed jego nazwiskiem uwzględnij tytuł naukowy (np. Prof. Jan Wilk). Jeśli aplikujesz do prywatnej placówki medycznej, podanie o pracę zaadresuj do HR też, że podanie o pracę pielęgniarki to dokument formalny (podobnie jak wypowiedzenie umowy o pracę), którego budowa przypomina tradycyjny życiorys albo list motywacyjny do pracy. Dlatego w prawym górnym rogu koniecznie napisz nazwę miejscowości oraz datę wysłania przykład:Podanie o pracę pielęgniarka — wzór danych osobowychMiejscowość, dataMagdalena ZaradnaNumer telefonuAdres e-mailImię i nazwisko adresataStanowisko adresataPełna nazwa placówki medycznejAdres placówki medycznejKażdy list motywacyjny stworzony w kreatorze możesz łatwo edytować i dopasować do konkretnej oferty pracy. Podaj nazwę stanowiska i firmy, do której aplikujesz, a narzędzie dostosuje treść za Ciebie. Stwórz profesjonalny list motywacyjny szybciej niż kiedykolwiek i aplikuj o pracę bez straty list motywacyjny terazStwórz list motywacyjny teraz2. Na początku podania o pracę pielęgniarki wskaż nazwę stanowiska i swój największy atutPodanie o pracę wysyła się, jeśli dana placówka nie prowadzi obecnie rekrutacji. Dlatego, tak jak w liście motywacyjnym bez ogłoszenia, już na początku podaj nazwę stanowiska, które Cię interesuje. Wymień też swój największy atut z CV — np. długie dodatkowo zwrócić uwagę potencjalnego pracodawcy, najważniejsze informacje możesz zapisać grubszą czcionką. Pamiętaj też, by na początku podania o pracę pielęgniarki użyć zwrotu grzecznościowego Szanowny Panie, Szanowna Pani lub — jeśli nie znasz płci adresata — Szanowni Państwo. Sprawdź poniższy przykład i zobacz, jak wygląda wzór podania o pracę pielęgniarki:Podanie o pracę pielęgniarka — przykład wstępuSzanowni Państwo,zwracam się z uprzejmą prośbą o zatrudnienie mnie na stanowisku pielęgniarki środowiskowo-rodzinnej w Centrum Medycznym EneLUX w Szczecinie. Od ponad 5 lat pracuję jako pielęgniarka w Samodzielnym Publicznym Szpitalu Klinicznym nr 1 im. prof. Tadeusza Sokołowskiego, gdzie cieszę się dużym uznaniem W podaniu o pracę pielęgniarki wyjaśnij, dlaczego warto Cię zatrudnićPisząc podanie o pracę powinnaś przede wszystkim szerzej opisać swoje kluczowe osiągnięcia z CV. Dzięki temu rekruter zobaczy w Tobie wartościową kandydatkę do pracy i być może odezwie się właśnie do Ciebie, gdy ruszy proces nie warto pisać o rzeczach, które może powiedzieć o sobie każdy. Zamiast tego zastanów się, co Cię wyróżnia. Może masz za sobą lata doświadczeń w uznanym szpitalu, wyjątkowy kontakt z pacjentami albo ukończyłaś rzadką specjalizację? W podaniu o pracę pielęgniarki koniecznie się tym pochwal!Podobnie możesz zrobić, jeśli przygotowujesz podanie o przedłużenie umowy op musisz niczego wymyślać. Kreator listu motywacyjnego LiveCareer sam podpowie Ci najlepszą treść listu motywacyjnego dzięki gotowym przykładom do wstawienia i wskazówkom list motywacyjny terazStwórz list motywacyjny terazNie wiesz, co napisać? Inspirację znajdziesz w ofertach pracy na podobne stanowiska. Być może okaże się, że dana sieć placówek medycznych szuka kogoś takiego jak Ty, ale w innym mieście. Treść takiej oferty to kopalnia wiedzy na temat wymagań pracodawców i sprawdzona recepta na sukces przykład:Podanie o pracę pielęgniarka — przykład rozwinięciaDlaczego wierzę, że sprawdzę się jako pielęgniarka środowiskowo-rodzinna w Państwa firmie?Odkąd uzyskałam tytuł magistra z zakresu pielęgniarstwa, stale podnoszę swoje kwalifikacje zawodowe — ukończyłam specjalistyczne kursy z zakresu szczepień ochronnych oraz wykonywania i interpretacji testów skórnych, organizowane przez Krajowy Instytut Medyczny. Zdobyte kompetencje chętnie wykorzystam w pracy dla ciągu 5 lat pracy w szpitalu zdobyłam szerokie doświadczenie z zakresu obsługi sprzętu medycznego — aparatu EKG, rezonansu medycznego i tomografu komputerowego. Dzięki temu wdrożenie mnie do pracy potrwa znacznie codziennie obowiązki wykonuję przede wszystkim z myślą o pacjencie. Dotychczasowi podopieczni cenili mnie za profesjonalizm, życzliwość i zdolności komunikacyjne. Wierzę, że Państwa pacjenci również będą zadowoleni z mojej Do podania o pracę pielęgniarki załącz CVCurriculum vitae, czyli życiorys zawodowy, to obowiązkowy element aplikacji — dlatego w ostatnim akapicie podania o pracę pielęgniarki warto o nim wspomnieć. Takie CV powinno zawierać klauzulę ze zgodą na przetwarzanie danych osobowych, a także dotychczasowy przebieg doświadczenia i motywacyjny nie wystarczy — potrzebujesz też profesjonalnego CV. Wypróbuj nasz kreator i szybko wypełnij wszystkie sekcje CV dzięki gotowym treściom do wstawienia i wskazówkom ekspertów. Stwórz CV w kilka minut w kreatorze CV profesjonalne CV teraz!NIETAKStwórz CV teraz5. O czym jeszcze pamiętać, pisząc podanie o pracę pielęgniarki?Na końcu podania o pracę pielęgniarki zasugeruj, że z przyjemnością weźmiesz udział w rekrutacji. Następnie dodaj zwrot Z poważaniem lub Z wyrazami szacunku i podpisz się imieniem i jak wygląda poprawne zakończenie w poniższym wzorze podania o pracę pielęgniarki:Podanie o pracę pielęgniarka — wzór zakończeniaDo niniejszego podania załączam swoje CV. Z przyjemnością spotkam się z Państwem osobiście, aby szerzej opowiedzieć o moich kwalifikacjach i porozmawiać o ewentualnej wyrazami szacunkuMagdalena ZaradnaZałącznik:Curriculum VitaeZanim jednak wyślesz podanie o pracę dla pielęgniarki, sprawdź aktualne oferty pracy. Jak bowiem wskazuje Barometr zawodów 2020, Twój zawód jest jednym z najbardziej deficytowych. A jeśli odpowiadasz na konkretną ofertę, zamiast podania o pracę powinnaś napisać list motywacyjny o poprawny format CV i podania o pracę — np. wyróżnione nagłówki, wypunktowania i pogrubienia. Profesjonalne podanie o pracę pielęgniarki przygotujesz w naszym kreatorze listu motywacyjnego. Narzędzie samo wygeneruje zdania, które możesz wykorzystać we własnym też nasze poradniki od A do Z: Jak zostać pielęgniarką? Wymagane studia i kawalifikacje, Jak zostać fizjoterapeutą [jakie studia i uprawnienia]? Porady i Jak zostać ratownikiem medycznym? WymaganiaMasz więcej pytań związanych z pisaniem podania o pracę pielęgniarki w szpitalu lub prywatnej klinice? Zadaj mi je w komentarzu na forum poniżej, a ja spróbuję Ci pomóc.
Find Pielegniarka stock photos in HD and millions of other editorial images in the Shutterstock collection. Thousands of new, high-quality pictures are added every day. 10 powodów dla których warto być pielęgniarką Dobra, wiem wiem. Zaraz znajdzie się grono malkontentów, którzy powiedzą – /nie ma powodów żeby było warto. Najlepiej spakuj walizki i wyjeżdżaj!/ Słyszałam to nie raz i nie dwa. Już od pierwszych praktyk na studiach. Ale wiecie co Wam powiem? Jestem w tym zawodzie i nie żałuję. 😉 Nie będę Wam tutaj pisać o tym, że pielęgniarstwo jest super bo można pomagać, albo że super, bo dostaje się mundurki od pracodawcy. To ściema. Pielęgniarstwo jest super, ale ze stu tysięcy innych powodów. Być pielęgniarką – czyli wolność wyboru Pielęgniarstwo nie jedno ma imię. Ile pielęgniarek tyle różnych zainteresowań. Miejsc pracy jest cały przekrój – od bloku operacyjnego, przez żłobek i szkołę, aż po służbę więzienna. Każde to miejsce jest trochę inne, ale we wszystkich jest jeden wspólny mianownik – człowiek. Kiedy kończyłam studia nie wiedziałam, gdzie będzie mi najlepiej. I jeśli Ty studencie/studentko też ciągle miotasz się w swoich wyborach lub Ty pielęgniarko/pielęgniarzu pracujesz na jakimś oddziale ale myślisz /super byłoby spróbować gdzie indziej/ , to wiedz, że to całkiem normalne i realne! Mamy teraz ogromną możliwość wyboru i tym samym przechodzimy do kolejnego powodu, dlaczego warto. Mianowicie… Wszędzie znajdziesz pracę. Pielęgniarek teraz brakuje wszędzie. Trąbią o tym w mediach, ciągle na grupach pielęgniarskich można zobaczyć ogłoszenia z ofertami pracy. Zaraz po studiach, kiedy poszłam na kilka rozmów kwalifikacyjnych – to ja wybierałam miejsce i oddział. Myślę, że to duży plus. Bardzo współczuję pielęgniarkom, które odbierały swoje prawo do wykonywania zawodu i pracowały tam gdzie było miejsce. Które musiały wyjeżdżać, bo dostały przydział. Na prawdę, mam do Was ogromny szacunek Starsze Koleżanki, że odnalazłyście się w tej sytuacji. Wyobraź sobie, że masz dryg do chirurgii, a miejsce jest tylko na internie. Czułbyś się tam dobrze? Nie sądzę. Wy jednak dałyście radę. Dziś przez łatwość otrzymania pracy, czasem pracujemy w kilku miejscach, nie musimy kurczowo trzymać się jednego oddziału, nie musimy być tam gdzie coś nam nie odpowiada. Nie musi stać w miejscu kiedy chcemy się rozwijać. Kontakt z człowiekiem. Ten punkt, w zależności od własnego punktu widzenia możesz odczytać jako zaletę albo jako wadę. W tym zawodzie trzeba przede wszystkim lubić ludzi, ale spokojnie… Jeśli w rozmowach z pacjentem nie czujesz się najlepiej, znajdziesz też wiele miejsc, gdzie nie jest to najważniejszy element naszej pracy. Pielęgniarki mogą piastować również różne stanowiska administracyjne lub po prostu pracować na sali operacyjnej. Ale załóżmy, że kontakt z pacjentem po prostu daje Ci sporo frajdy. W tym zawodzie, masz ciągły kontakt z ludźmi. Z chorymi i zdrowymi. Z dziećmi i osobami starszymi. Nie wyobrażam sobie siebie w pracy o charakterze typowo biurowym – myślę, że udusiłabym się już po kilku dniach. Dla swojego pacjenta jesteś wyjątkowa. Wystarczy 3 gramy cierpliwości, 4 gramy uśmiechu, 7 gramów człowieczeństwa i 5 gramów wyrozumiałości. Dla pacjenta którym się zajmujesz jesteś ważna. I chociaż czasem usłyszysz kilka gorzkich słów, chociaż czasem pacjent będzie starał się pokazać Ci że wie lepiej – to Ty masz decydujący głos. To od Ciebie zależy jak potoczą się jego losy. To Twoja wiedza, umiejętności i intuicja są kluczowe. Jestem przekonana, że na tym świecie jest chociaż jeden pacjent, który pamięta Cię i wspomina z dużym sentymentem. Masz ogromną wiedzę i umiejętności! Hej dziewczyno/chłopaku! Jeśli pracujesz w tym zawodzie, to nie jestem w stanie uwierzyć, że nie posiadasz odpowiedniej wiedzy i umiejętności, żeby zająć się w spokoju swoimi pacjentami. Czasem sama czuję, że wiem jeszcze za mało – ale to jest nasz motor napędowy do dalszego kształcenia. Ale czasem wychodzę z sali pacjenta i myślę sobie – /no stara, odwaliłaś dobrą robotę/. Super uczucie. I jeśli Ty czasem masz przekonanie, że nie robisz wcale nic ważnego – to pomyśl o sobie dobrze. Jeśli sama w swojej głowie nie będziesz odczuwała swojej wartości i nie będziesz szanowała swojej wiedzy – kto inny to zrobi? I wiesz co? Doceń też swoje koleżanki. Ta praca to nie wyścigi, kto lepiej, szybciej czy dokładniej. Pozytywne podejście do innych daje masę wewnętrznego spokoju, który tak bardzo potrzebny jest w tej pracy. Masz poczucie, że robisz coś na prawdę ważnego. Gdyby zapytać ankietowanych ze znanego teleturnieju Familiada o najważniejsze rzeczy w życiu, z pewnością największa liczba głosów padłaby na odpowiedź – życie i zdrowie. Według badań socjologicznych, znaczna większość osób traktuje życie i zdrowie jako największą wartość. Jeszcze przed miłością, przyjaźnią i pieniędzmi. I Ty taką specjalistką lub takim specjalistą od życia, zdrowia i choroby jesteś. W wielu krajach europejskich, pielęgniarki odgrywają ogromną rolę właśnie w promowaniu zdrowia i w ogólnopojętej profilaktyce zdrowotnej. W naszym kraju – nadal trochę ten aspekt leży i kwiczy. Dlaczego? Bo jest nas za mało. Dlatego też najpierw skupiamy się na tym co jest w stanach kryzysowych – czyli chorobie i odzyskaniu zdrowia. Jesteśmy z pacjentem i jego rodziną w najważniejszych dla niego chwilach, ale też najtrudniejszych. Jesteśmy z nim znacznie częściej i dłużej niż inni członkowie zespołu terapeutycznego. Nadal masz jakieś wątpliwości? Masz czasem weekend w środku tygodnia. O zmianowym systemie pracy można mówić wiele. Niektórzy dostają silnych konwulsji na samą myśl – ja uwielbiam! Dzięki pracy w systemie 12 – godzinnym, czasem we wtorek zaczynam swój weekend. Nie mam problemu z załatwieniem sprawy urzędowej w środku tygodnia. Dzięki temu – mam czas na to, żeby zająć się tym miejscem. Początkowo 12 godzin dawało mi mocno w kość – dziś nie wyobrażam sobie pracować codziennie od 7 do 15. 😉 W okresie wprowadzenia, kiedy pracowałam w systemie krótkich dyżurów, byłam często bardziej zmęczona niż po dyżurach 12 – godzinnych. Przy czym zaznaczam, że jest to kwestia bardzo indywidualna. Kiedy mówisz komuś, że jesteś pielęgniarką/pielęgniarzem to… To za kilka minut słuchasz opowieści o problemach zdrowotnych, jesteś proszony/proszona o poradę. Ludzie Ci ufają. Wykonujesz zawód zaufania publicznego. Czy wiecie, że badania przeprowadzone w 2016 r. wykazały, że spośród całej grupy zawodów zaufania społecznego liczącej 26 zawodów – aż 88 % respondentów uznaje nas za godnych zaufania oraz w rankingu tym samym zajmujemy drugie miejsce! Teraz pobaw się ze mną w pewną grę. Ja zadaję pytanie. Ty odpowiadasz. Twoja rodzina i znajomi, którzy początkowo dziwili się, że wybierasz ten zawód, otrzymali informację o złych wynikach. Do kogo zadzwonią w pierwszej kolejności? 😉 ,,Tyle wiemy o sobie, ile nas sprawdzono”. Pielęgniarstwo sprawdza mnie każdego dnia. Kiedy mi się nie chce, a jednak muszę. Kiedy mam przed sobą widok, który obrzydziłby każdego, mnie również – ale muszę przesunąć moje granice wytrzymałości. Kiedy musisz zareagować na pretensjonalną lub płaczącą rodzinę lub kiedy jesteś przy śmierci pacjenta, o którego długo walczyłaś. Z czystym sumieniem jestem sobie w stanie powiedzieć – w żadnym innym zawodzie nie miałabym okazji poznać samej siebie tak jak w pielęgniarstwie. Jesteś bardzo ważnym członkiem zespołu! Być może słyszałaś/słyszałeś nie raz i nie dwa, że najważniejszy jest lekarz, ale chyba samemu jesteśmy w stanie najlepiej ocenić, że nasz wkład w opiekę i poprawę zdrowia pacjenta jest ogromny. Jesteśmy trybikami, które pracują i napędzają się wzajemnie. Pamiętajmy jednak, że określenie nas jako ,,samodzielnego zawodu” zobowiązuje. Powodów dlaczego warto, mogłabym jeszcze mnożyć. Ale, żeby nie było zbyt słodko, niedługo znajdziecie tutaj wpis – Dlaczego nie warto być pielęgniarką? Chociaż w tym miejscu staram się pokazywać Wam pozytywne strony zawodu, to czasem odrobina goryczy nie zaszkodzi. Dziś ja przestawiłam Wam 10 powodów dla których warto być pielęgniarką w moim odczuciu. A dla Was jakie powody sprawiają, że możesz powiedzieć, że warto być pielęgniarką? 😉
Możliwa jest ich wyłączna kontynuacja stosowania w leczeniu wypisywana na receptach przez pielęgniarki z tytułem magistra. Rozporządzenie Ministra ściśle reguluję grupę leków, które mogą być przepisywane w receptach. Należą tu: Leki przeciwwymiotne (ndasetron, apretitant, trietyloperazyna).
Wśród moich znajomych dominowało przekonanie, że zawodu pielęgniarki nie można łączyć z tatuażami, bo pracownicy służby zdrowia muszą wzbudzać zaufanie wśród pacjentów. Postanowiłam jednak udowodnić, że jak się chce, to można. Pierwszy tatuaż zrobiłam sobie na kilka dni przed rozmową o pracę w szpitalu - mówi Karolina. Jak wygląda praca pielęgniarki w czasach epidemii? Jak na tatuaże reagują pacjenci? Czy łatwo jest znaleźć pracę, kiedy jedynie twarz nie jest pokryta atramentem? Na ten temat porozmawialiśmy z Karoliną Zarzycką, która w szpitalu pracuje już od 13 lat. Na ciele ma ponad sto tatuaży, a jej konto na Instagramie śledzi 200 tys. osób. Krzysztof Tragarz: W Światowym Dniu Zdrowia Polacy dziękowali służbom medycznym oklaskami. Słyszałaś jakieś brawa? Karolina Zarzycka, pielęgniarka: Czytałam o tej akcji, ale akurat wtedy byłam na dyżurze. Wyglądaliśmy z koleżankami z oddziału za okna, ale nie zauważyliśmy nikogo, kto by bił brawa. Gdyby ludzie się nie wstydzili i faktycznie wyszli na balkony, byłoby to dla nas bardzo miłe. W szpitalu pracuję już ponad 13 lat i to jest chyba pierwszy raz, kiedy wszyscy lekarze - nawet ci, którzy na co dzień nie pracują na oddziałach zakaźnych - myślą o tym, że w pracy może być niebezpiecznie. Sytuacja jest naprawdę groźna i wszyscy zdajemy sobie z tego sprawę. Pracuję na bloku operacyjnym oddziału okulistyki jako instrumentariuszka i, mimo że wszystkie planowane zabiegi zostały odwołane, ostry dyżur działa cały czas. Zjeżdżają do nas pacjenci z urazami z całego województwa, więc operacje odbywają się codziennie. W obecnych czasach każdego pacjenta musimy traktować jak potencjalnie zarażonego. Wszyscy jesteśmy wyposażeni w maski i podstawową odzież ochronną. Poza tym u mnie na oddziale zbyt dużo się nie zmieniło, praca jest dalej ta sama. Mamy tylko trochę inne ubrania. Z całego kraju dostajemy informację o ogromnych brakach, z jakimi muszą zmagać się pracownicy szpitali. Jak twoim zdaniem polska służba zdrowia radzi sobie z epidemią? Od samego początku mojej zawodowej kariery byłam uczona, jak dbać o sterylność i czystość, aby nie stanowić zagrożenia dla pacjenta i samej siebie. Teoretycznie miałam wiedzę, która pozwalałaby mi bezpiecznie pracować w sytuacji, w jakiej się znaleźliśmy, jednak nigdy wcześniej nie musieliśmy używać tej wiedzy na tak szeroką skalę, nawet poza murami szpitali. Powiem szczerze, że jak widzę ludzi chodzących po sklepach w rękawiczkach, którzy i tak nie mają pojęcia o tym, jak prawidłowo te rękawiczki potem ściągnąć - bo nikt ich tego wcześniej nie nauczył - to moim zdaniem to wszystko nie ma najmniejszego sensu. Na początku pandemii w szpitalach był ogromny szok i nikt do końca nie wierzył w to, co się dzieje. Przez kolejne dwa trzy tygodnie zdarzało się, że czegoś zabrakło, ale teraz odnoszę wrażenie, że wszyscy już wiedzą, z czym się mierzą i co mają robić. Zarówno my, jak i pacjenci mamy poczucie, że wszystko jest tak, jak powinno być i nikt nie jest narażony na niepotrzebne niebezpieczeństwo. Musieliśmy wszystko zorganizować bardzo szybko, ale kiedy to już się udało - mówię tylko o sytuacji szpitala, w którym pracuję - wszystko zaczęło działać, jak dobrze naoliwiona machina. Polacy chyba uświadomili sobie, jak ważny jest zawód ratownika czy pielęgniarki. Myślisz, że kiedy epidemia się skończy to wasza sytuacja zarobkowa, ulegnie zmianie? To też nie jest tak, że wszyscy pracownicy służby zdrowia mają powody do wychodzenia na ulice i protestów, chociaż my jako pielęgniarki w Polsce faktycznie nie mamy jakichś ekstra pieniędzy. To, co moim zdaniem jest najgorsze, to ogromna rozbieżność pomiędzy zarobkami lekarzy, a pielęgniarek. Ja doskonale rozumiem, że nikt nie zabronił mi być lekarzem, ale my często wykonujemy dużo więcej roboty. Sama nie odczuwam jakichś braków finansowych, ale to tylko dlatego, że pracuję w dwóch różnych miejscach. Podsumowując - nie sądzę, żeby pandemia cokolwiek zmieniła w kwestii naszych zarobków. „Starsza pani powiedziała, że „w jej czasach osoba z takim wyglądem, nigdy nie dostałaby pracy w szpitalu”. Przez 13 lat negatywny komentarz usłyszałem tylko raz” Kiedy na twoim ciele pojawił się pierwszy tatuaż? Zainteresowanie tatuażami zaczęło się u mnie, jak miałam 13 lat. Słuchałam wtedy amerykańskich kapel punk rockowych. Wszyscy wokaliści mieli spodnie w kolanach, gacie na wierzchu i byli wymalowani tatuażami. W momencie, w którym poszłam na studia pielęgniarskie, nie miałam jeszcze żadnego tatuażu, ale przez cały czas ten temat bardzo mnie interesował. W trakcie studiów wszyscy moi koledzy powtarzali mi, że tatuaże nie są najlepszym pomysłem, bo nikt normalny nie przyjmie mnie później do pracy w szpitalu. Wśród moich znajomych dominowało przekonanie, że zawodu pielęgniarki nie można łączyć z tatuażami, bo pracownicy służby zdrowia muszą wzbudzać zaufanie wśród pacjentów. Wiedziałam, że burzenie stereotypu dotyczącego ludzi z tatuażami w połączeniu z zawodem pielęgniarki nie przyjdzie mi łatwo. Postanowiłam jednak udowodnić, że jak się chce, to można. Pierwszy tatuaż zrobiłam sobie na kilka dni przed rozmową o pracę w szpitalu. W tej placówce pracuję już 13 lat, podczas których stopniowo dokładałam sobie kolejnych tatuaży i chyba ani razu nie spotkałam się z negatywnym komentarzem. Wydaje mi się, że zarówno pacjenci, jak i moi współpracownicy zdążyli się przyzwyczaić do mojego wyglądu i przyszło im to naturalnie. Kiedy starałam się o pracę w innej placówce fakt, że mam tyle tatuaży nie miał żadnego znaczenia. Od samego początku byłam świadoma tego, że jeśli ktoś mnie do tej pracy nie przyjmie, to nie mogę mieć do nikogo pretensji. Postawiłam na liczne kursy, które podnosiły moje kwalifikacje zawodowe tak, aby to one były najważniejszym argumentem do tego, czy powinnam jakąś pracę dostać, czy nie. Przez ponad dekadę w szpitalu nauczyłam się, że najważniejsze jest to, aby być otwartym i sympatycznym człowiekiem, bo to jest dla ludzi najważniejsze. Jeśli pacjenci cię lubią, to mają w d*pie to, jak wyglądasz. Jak na twoje tatuaże reagują pacjenci, osoby starsze? Za każdym razem, kiedy pacjenci widzą mnie po raz pierwszy i przychodzę do nich w koszulce z krótkim rękawem, to czuję, że ci ludzie są zmieszani, a część z nich może nawet trochę przestraszona. To, co teraz powiem, zabrzmi może niewiarygodnie, ale przez 13 lat pracy przekonałam się, że to wszystko da się ograć rozmową i pozytywnym podejściem. Jeżeli pacjenci czują, że jestem dobrą osobą, a przy okazji znam się na tym, co robię, to ten początkowy szok i zdziwienie szybką mijają. Byłam świadoma tego, że będę musiała przez takie sytuacje przechodzić, ale szybko przekonałam się, że każdego człowieka da się oswoić z tatuażami. Przy okazji kolejnych spotkań z pacjentami nie widziałam już w ich oczach strachu czy niepewności. Bardzo lubię swój zawód za to, że dzięki swojej pracy nauczyłam się „obsługi ludzi”. Wydaje mi się, że nawet gdybym została lekarzem, nie miałabym takiej możliwości, bo większość czasu pacjenci spędzają właśnie z pielęgniarkami. Przez 13 lat pracy tylko raz zdarzyło mi się, żeby pacjent niemiło się do mnie odezwał. Starsza pani podeszła do mnie i stwierdziła, że „w jej czasach, ktoś z takim wyglądem nigdy nie dostałby pracy w szpitalu”. Odpowiedziałam jej tylko, że wydawało mi się, że „w moich czasach ludzie mają trochę więcej kultury”. To był koniec naszej rozmowy. Czy za tatuażami kryje się jakaś historia? Ile już ich masz? Nie tłumaczę sobie swoich tatuaży jakimiś historiami z własnego życia. Dla mnie jest to wyłącznie element estetyki. Tatuaży mam już ponad 100 - na rękach, plecach, nogach, szyi czy dekolcie. Do wymalowania został mi już tylko brzuch. Moja przygoda z tatuażami zaczęła się w momencie, w którym trafiłam do studia Juniorink, gdzie bardzo szybko zaprzyjaźniłam się z chłopakami, którzy to prowadzą. Wydaje mi się, że gdyby nie fajna atmosfera w studio, moja historia z tatuażami trwałaby dużo krócej i byłaby mniej intensywna. W tej chwili po każdym kolejnym tatuażu w mojej głowie pojawia się zamysł, że chciałabym zamalować całą swoją skórę i najprawdopodobniej prędzej czy później się to wydarzy. Dla wielu ludzi to może nie być zrozumiałe, ale ja uważam, że każdy z nas ma w swoim życiu inne potrzeby i póki swoimi decyzjami nie robimy krzywdy innym ludziom, to jest to jak najbardziej w porządku. Niektórzy twierdzą nawet, że żadna normalna osoba nigdy nie zdecydowałaby się pokryć całego swojego ciała tatuażami, ale zapewniam cię, że gdyby np. ze mną miało być "coś nie tak", to nikt przez 13 lat nie pozwoliłby mi na pracę w szpitalu i opiekę nad pacjentami. W mojej pracy najważniejsze jest przecież ludzkie życie i żadne eksperymenty nie wchodzą tutaj w grę. Jedynym widocznym miejscem na twoim ciele, na którym nie ma tatuażu, jest twarz. Kilka lat temu zdecydowałam się na tatuaże na dłoniach i wiedziałam, że od tego momentu nie będę mogła już całkowicie zakryć wszystkich swoich tatuaży. Następnym krokiem był tatuaż na szyi i zdałam sobie sprawę, że nie ma już takiego tatuażu, którego bym sobie nie zrobiła. Nie będę ukrywać, że myślę o tatuażu na twarzy i miałam już kilka momentów, w których wydawało mi się, że to jest ten czas, ale na razie mam przed tym jakąś barierę. Do tej decyzji muszę chyba jeszcze trochę dojrzeć. Kwestia jest też taka, że rzadko który tatuaż dobrze wygląda na twarzy, a ja mimo wszystko chcę, żeby to wszystko wyglądało ładnie i estetycznie. Czy twoja mama, która też jest pielęgniarką, nie próbowała odwieźć cię od pomysłu kolejnych tatuaży? Rodzice należą do pokolenia, które kompletnie nie rozumie tatuaży i mam wrażenie, że to się nigdy nie zmieni. Mama z tatą wiedzieli o moich pierwszych tatuażach, ale o kolejnych już im nie mówiłam i zawsze dowiadywali się przy okazji naszych spotkań. Za każdym razem było to dla nich duże zaskoczenie. Mama cały czas powtarza mi, że to jest brzydkie i nieestetyczne. Mam wrażenie, że rodzice kompletnie inaczej wyobrażali sobie swoją małą córeczkę. Pokazywałam mamie swoje konto na Instagramie, ale zupełnie nie wiedziała, o co chodzi. Można powiedzieć, że „udało ci się w pracy”. Jak wygląda podejście ludzi, których spotykasz na ulicach? Wytatuowana kobieta ma dużo gorzej niż wytatuowany facet i mówię to z własnego doświadczenia i doświadczeń moich znajomych. Ideał kobiety w oczach naszego społeczeństwa jest nieco inny, niż to jak ja wyglądam. Facetowi wypada, a kobiecie już nie. Czasem ludzie mówią, że moje tatuaże są zwyczajnie brzydkie. Takie jest postrzeganie i z tym trudno jest walczyć. Jeśli jednak pytasz o podejście czy reakcję ludzi na ulicach, to ja nie spotykam się z żadnymi negatywnymi reakcjami. Czasem ktoś się przygląda, ale już nie tak jak jeszcze kilka lat wcześniej, bardziej z zaciekawieniem niż z niechęcią. Dobrą robotę zrobiły tu różne programy, w których pokazywani są ludzie z tatuażami. Twój profil na Instagramie śledzi już ponad 200 tys. ludzi. Jest w tym jakaś misja walki z uprzedzeniami czy chodzi tylko o sztukę tatuażu? Tam nie ma żadnej filozofii, ale muszę przyznać, że dopiero po tym, jak moje konto zaczęło zyskiwać kolejnych obserwatorów, uświadomiłam sobie, że faktycznie jestem dla ludzi przykładem tego, że tatuaże nie muszą być żadną przeszkodą. No bo skoro ja mogę być pielęgniarką, to inna osoba z tatuażami nie powinna mieć problemów ze znalezieniem dowolnie wybranej przez siebie pracy. Rodzice często powtarzają dzieciakom, że jeśli zdecydują się na tatuaż, to na rynku pracy będą mieli ciężej - jestem najlepszym przykładem na to, że to nie prawda. Muszę jednak powiedzieć, że to, że ja mam pracę w zawodzie, nie oznacza, że wszyscy, którzy myślą o tatuażu powinni teraz iść i zrobić sobie dziarę. Rzeczywistość nie jest, aż taka kolorowa i jestem przekonana, że są pracodawcy, którzy już na wstępie powiedzą „nie”. Trzeba mieć do tego dużo pokory. Łatwo jest zrobić sobie tatuaż, ale trzeba liczyć się z tym, że znajdą się ludzie, którzy właśnie przez wygląd będą mogli ci czegoś odmówić i nie można mieć do nich o to pretensji. Moja rada: najpierw praca, a potem tatuaże - to najbezpieczniejsze wyjście. Nawet u mnie w pracy jest sporo osób, którym nie podoba się mój wygląd, ale dobrze nam się razem pracuje, więc nie spotykam się z żadnymi problemami. Mam nadzieję, że przez naszą rozmowę nie tylko obalimy pewne stereotypy dotyczące tatuaży, ale i pokażemy, że to wcale nie jest tak, że ludzie są temu przeciwni. Kiedy spotykam się z pacjentkami zwłaszcza z tymi starszymi, to jest moment zdziwienia, ale potem przychodzi zaciekawienie i pojawiają się pytania o to, czy dam się dotknąć, bo pani zastanawia się, czy takie tatuaże są odczuwalne przy dotyku. Nigdy nie mam z tym problemu, a od pacjentek bardzo często słyszę, że one też zawsze chciały mieć tatuaż, ale po prostu się bały. Chciałabym ludziom przekazać, że wszyscy powinniśmy mieć odwagę na robienie tego, na co mamy ochotę. Różnica z tatuażami jest taka, że trzeba mieć też odwagę na to, aby udźwignąć wszystkie idące za taką zmianą wyglądu konsekwencje. Zobacz też: W kuchni: Oliwia Bosomtwe. Bezmięsna carbonara z tofu bekonem W systemie Kamsoft należy otworzyć okno po uzupełnienia recepty, a następnie za pomocą przycisku F3 wybrać odpowiednią receptę: pielęgniarską lub pielęgniarską – kontynuacyjną. REKLAMA. Papierowa recepta pielęgniarska ordynująca posiada w kodzie recepty przedostatnią cyfrę „5”, zaś kontynuacyjna „6”. Recepta Sara RomskaJa matka — ja pielęgniarkaWszelkie podobieństwo do osób i zdarzeń jest uzupełnienia wiedzy autorka korzystała z portalu graficzny okładki: Marcin BólIlustracje wykonali:Martyna PawłowskaMarcin BólRedakcja i korekta: Słowa na warsztat© Sara Romska, 2021„Ja matka — ja pielęgniarka” to książka inna od poprzednich publikacji autorki, ale w wielu wątkach do nich nawiązująca. Zbiór postów zawiera sugestie, porady i spostrzeżenia dotyczące wzajemnych relacji dorosłych i dzieci. Wywiady punktują natomiast niedoskonały system psychiatrii dziecięcej. Nie to jest jednak zbiór recept na życie. Wisienkę na torcie stanowi bardzo osobisty akcent na końcu 978-83-8245-532-8Książka powstała w inteligentnym systemie wydawniczym RideroWstępKsiążka jest zbiorem wielu postów i wywiadów pisanych z potrzeby serca, niekiedy pod wpływem wzburzenia czy emocji. Wywiady udzielane dziennikarzom miały naświetlać problemy dzieci umieszczanych w ośrodkach zamkniętych. Dotyczyło to warunków, w jakich przebywały, opieki nad nimi czy informacji o niedoskonałościach systemu. Czasami były to stwierdzenia szokujące, ale bardzo prawdziwe. Nie zależało mi, żeby dzięki wydanym książkom stać się celebrytką, zależało mi na naświetleniu problemu opieki w szpitalach psychiatrycznych, szczególnie opieki nad dziećmi. Temu miały służyć te wywiady. I być może moja niewielka cegiełka zaczynała już rozrastać się do niewielkiego murku, ale inne problemy znów przykryły temat psychiatrii dziecięcej. Koronawirus i polityka zdominowały inne problemy. Zapewne trzeba będzie długo czekać, żeby ktoś ponownie zajął się tematem spostrzeżenia dotyczyły nie tylko dzieci z ośrodków, lecz także z tak zwanych normalnych domów. W każdej rodzinie dzieci mogą mieć swoje rozterki, pakować się w kłopoty czy przeżywać różnego rodzaju traumy. Zapracowani rodzice mogą nie zauważyć niepokojących zachowań czy wołania o pomoc. Może dla dorosłych nie do pomyślenia jest, że wołaniem o pomoc może być okaleczanie własnego ciała czy nawet próba samobójcza. Często dopiero wówczas rodzice dowiadują się szokującej prawdy o własnym dotyczą różnych sfery życia i są podpowiedzią, na co zwrócić uwagę, jak można się zachować w trudnej sytuacji, jak radzić sobie z nastolatkiem, ale nie są receptą na wszystkie problemy świata. Wybór zawsze leży po stronie czytelnika. Subiektywna ocena wielu zjawisk może stać się przyczynkiem do refleksji w wielu aspektach życia: wychowania, miłości, emocji, zdrowia czy poprawnych relacji. Jest tego zbyt wiele, by wszystko wymienić, ale troska o losy najmłodszych zawsze leżała mi na sercu. Żeby sprawa była jasna: nie jestem psycholożką ani nigdy nie próbowałam się w nią wcielać, jestem jedynie osobą, która bazuje na bardziej rozwiniętej intuicji. Jeśli spotykałam osobę z bardziej skomplikowanym problemem, starałam się nakłonić ją, by jednak skorzystała z porad napotkacie w książce mniej lub więcej powtórzeń, ale w wyjątkowych sprawach moje emocje Na każdy tematSara Romska: Rozmowa pomaga każdemu człowiekowiProjekt autorski publikacji — Katarzyna Lisowska Poetica Historica. Studia kulturowo-etyczne nad kobiecością, Tom II pod red. Katarzyny LisowskiejMoją rozmówczynią jest Sara Romska, autorka bardzo popularnych książek, które dotyczą życia dzieci na oddziale psychiatrycznym. To także studia przypadków, które wyjaśniają ich problemy, rokowania na przyszłość. Pani Sara — właściwie pani Czesława — jest pielęgniarką, która ma doświadczenie w pracy w szpitalach psychiatrycznych. Chętnie dzieli się bardzo dużą wiedzą, także w obszarze psychologii i psychiatrii. Jest przyjaciółką młodych, zagubionych w życiu ludzi, którzy mogą liczyć na jej wsparcie na starcie w dorosłe Lisowska:Pisała pani przejmujące książki o dzieciach ze szpitala psychiatrycznego. Przedstawiła pani ich wcześniejsze życie, krzywdy, których doświadczyły. Ich losy często są wstrząsające. Nie tylko pani pisze o tych sprawach, lecz także pomaga wchodzić w dorosłość pokrzywdzonym nastolatkom. Czy mogłaby pani opowiedzieć, jakie największe problemy zdarzyły się w pani pracy z młodymi osobami na oddziale psychiatrycznym?Sara Romska: Napisane książki miały służyć zwróceniu uwagi na narastający problem dzieci potrzebujących pomocy psychologicznej i psychiatrycznej. Przerzucanie ich z jednego ośrodka do drugiego, z jednego szpitala psychiatrycznego do innego niekoniecznie służyło procesowi resocjalizacji, a dzieci stawały się „kukułczymi jajami”, z którymi jest tylko kłopot. Stały się balastem dla niewydolnych rodziców i wadliwego systemu. Ten system jest wadliwy, ponieważ w pewnym momencie wyłamał się trybik, którego nikt nie zauważył albo którego nie miał kto naprawić. Taka liczba dzieci nie musiałaby znaleźć się pod kuratelą państwa, gdyby dostępność do psychologów i psychiatrów była powszechna. W takim stopniu, w jakim dostępny jest lekarz pediatra, powinni być dostępni, mówiąc w skrócie, „lekarze duszy”. Ludzie winni nauczyć się wzajemnego szacunku, słuchania innych i w tym duchu wychowywać swoich dzieci. Dorośli obarczeni własnymi frustracjami nie chcą, są głusi, nie potrafią wyłapywać sygnałów płynących od dzieci. Bywało, że dziecko obierało sobie na powiernika nauczyciela, księdza, trenera, zaprzyjaźnioną sąsiadkę czy rówieśnika, mając w zasięgu ręki swoich rodziców. Na pierwszym miejscu jest to kwestia zaufania. W mojej pracy z dziećmi trzeba było zbudować nowe relacje, zaufanie przede wszystkim. Nie było to łatwe, bo poranione i wielokrotnie zdradzone dzieci otaczały się barierą, którą trzeba było forsować miesiącami, a nawet latami. Dopiero wówczas można było realizować i wpajać im wiarę w siebie i poczucie własnej wartości, w które w końcu zaczynały wierzyć. Te dzieci potrzebowały ogromnego wsparcia, ponieważ ich dawne i obecne lęki były trudną do pokonania przeszkodą. Dawne dotyczyły ich traumatycznych przeżyć, a obecne pochodziły z niskiej samooceny, braku wiary w przyszłość i osamotnienia. Ta walka o ich „dusze” była jak orka na ugorze. Była również bardzo trudna z powodu niewystarczającego i nie zawsze odpowiedniego personelu. Brak zaangażowania pseudoterapią, ciasnota na oddziale, okrojone środki na psychiatrię skutkowały częstszym stosowaniem przymusu bezpośredniego lub zwiększaniem ilości podawanych leków. To nie tak miało L.: W publikacji poświęcam sporo uwagi problemom psychicznym młodych ludzi; jest ich sporo. Koncentruję się choćby na zjawisku samookaleczania. Z pani perspektywy, dlaczego młodzi ludzie na taką skalę się okaleczają?S. R.: Niedojrzałe emocjonalnie dzieciaki podejmują różne próby zwrócenia uwagi na swoje problemy. Są to drobne kradzieże, ucieczki z domów, stosowanie używek, a także samookaleczenia. Dorośli nie rozumieją, że właśnie w taki sposób dziecko wyraża ból, cierpienie psychiczne. Starają się zamienić je na ból fizyczny, bo to przynosi im chwilowe ukojenie. Ostry przedmiot jest łatwo dostępny. Mimo rygorystycznego regulaminu i przechowywania niebezpiecznych przedmiotów pod kluczem często osiągały swój cel. Jeśli dziecko zapragnęło zrobić sobie krzywdę, to użyło do tego celu rozgniecionego plastikowego długopisu, zszywki z zeszytu, plastikowej butelki itp. Nie sposób było pozbawić dzieci przedmiotów codziennego użytku. Czasami były to tylko draśnięcia, które wołały: „Porozmawiaj ze mną. Jest mi ciężko i źle. Też jestem człowiekiem” i w podobnym tonie. Rzadko, przebywając już na oddziale, chciały zrobić sobie prawdziwą krzywdę albo odebrać sobie życie, chociaż w pierwszej części opisałam skrajny przypadek, który mógł się zakończyć śmiercią, i to nie jednej L.:Jak można pomagać młodym osobom, które się okaleczają? Ma pani doświadczenie, nie tylko medyczne, pani praca sprowadza się do relacji terapeutycznej. Pielęgniarka jest bardzo blisko człowieka cierpiącego, znajduje sposoby na ulgę, stąd tak cenna jest pani R.: Rozmowa pomaga każdemu człowiekowi. Dzieci na oddziale dzieliły się na dwie grupy. Pierwsza to te, które chętnie rozmawiały i mogłyby to robić godzinami. Krótka zachęta i już z szybkością karabinu maszynowego wypowiadały nawet bolesne słowa. Trzeba było je nauczyć wielu podstawowych zasad dotyczących zwierzania się, opowiadania o intymnych sytuacjach, wybierania właściwego rozmówcy, korzystania z terapii itd. Druga grupa to dzieci mocno zamknięte w sobie, niepotrafiące przerobić swojej traumy, nierobiące postępów. Im był potrzebny nienachalny rozmówca i uważny słuchacz. Każdy rodzaj terapii indywidualnej i zajęciowej odrywał je na pewien czas od przeszłości, dawał możliwość dokonania czegoś pożytecznego dla innych i siebie. Zajęcia plastyczne odkrywały niesamowite talenty. Drobne pochwały uskrzydlały do dalszej pracy. Odpowiednio dobrany film wzruszał do łez, a tym samym zbliżał i wyzwalał ukryte frustracje i pytania. Dzieci przypominały sobie, czym są uczucia wyższe, Oczywiście każde dziecko to indywidualność. I tu właśnie brakowało pracy z L.:Jakie sytuacje pani podopiecznych najbardziej panią poruszyły?S. R.: W ciągu wielu lat mojej pracy było bardzo dużo takich sytuacji, ale rzeczywiście niektóre zapadają w pamięć na całe życie. Bardzo przeżyłam wyczyn pewnej dziewczynki, przez który mogła umrzeć. Przez dłuższy czas gromadziła leki przepisywane jej przez psychiatrę. Kiedy już zebrała odpowiednią według siebie ilość, połknęła je wszystkie naraz. Przyznała się do tego na zajęciach wychowawczyni, bo zaczęła się źle czuć. Chciała tylko tym zachowaniem zwrócić na siebie uwagę, a stało się coś więcej. Nieudolne działania lekarza dyżurnego zmusiły mnie do ofensywy, nie bacząc na konsekwencje. W rezultacie dziewczyna pojechała na oddział ostrych zatruć i dzięki temu przeżyła. Inna, bardzo osobista sytuacja doprowadziła mnie do łez. Dzieci dowiedziały się, że mam urodziny i same od siebie zaśpiewały mi na stołówce „Sto lat”, i wszystkie naraz podbiegły się do mnie przytulić. Zaznaczam, że mogły się przytulać tylko w określonych sytuacjach. Tu odwołanie do rozdziału Regulamin mojej książki. Poruszyło mnie wyznanie chłopca po sześciu latach przebywania na oddziale. Nigdy nie mówił o swoich przeżyciach, a jego obrona przed światem polegała na wyzwalaniu agresji. W pewnej sytuacji zapytałam go, dlaczego taki miły chłopiec musi przebywać tak długo w takim miejscu i co takiego wydarzyło się w jego życiu, że tu trafił. Mimo wielu opowieści skrzywdzonych dzieci to zdanie mnie zmroziło: „Pili, bili, gwałcili”. Nigdy już więcej nie powiedział nic o sobie. Takich przejmujących sytuacji było mnóstwo. Z tym chłopcem miałam kontakt ze cztery lata temu. Odzywał się do mnie poprzez FB, ale ciągle się gdzieś spieszył, wspominał, że wiele ludzi go oszukało, i że jest bezdomny. Potem kontakt się urwał. Tak bardzo pragnęłam mu pomóc, ale on chyba już nie ufał L.: Jak wygląda życie młodych ludzi na oddziale? Buntują się? Jaka jest ich codzienność?S. R.: Jak już wspomniałam wcześniej, młodzi ludzie pod opieką personelu musieli stosować się do regulaminu. Pozwalało to na utrzymanie porządku na oddziale, a ich temperamentów w pewnych ryzach. Było to bardzo trudne, gdyż większość z nich wychowywała tak naprawdę ulica, a pozostali łatwo ulegali złym wpływom swoich kolegów i koleżanek. Stąd niekończące się konflikty i zatargi. Burza hormonów, izolacja, zmiana trybu życia i oczekiwania względem ich zachowania doprowadzały nawet do buntu. Takie wypowiedziane nieposłuszeństwo to demolka oddziału i konsekwencje dla całej młodzieży: zabranie im na pewien czas przywilejów, a dla przywódców i największych agresorów zabezpieczenie mechaniczne oraz zastrzyki uspokajające. Buntowali się również z innych przyczyn, takich jak ciasnota na oddziale (ja określałam to, że chodzili jak lwy w klatce, ale nie było to wcale zabawne), brak zajęcia, brak możliwości wyjścia na powietrze czy traktowanie ich jak „dzieci gorszego Boga”. Nie chcę się chwalić, ale dzięki konsekwencji w działaniu, wiarygodności i charyzmie przez te kilka lat udało mi się zapobiec przynajmniej trzem buntom. Gdyby poprawić warunki ich pobytu w placówce, może nie dochodziłoby tak często do chęci buntowania się, a na pewno sprzyjałoby to lepszym efektom L.:Jakie metody pracy sprawdzają się na oddziale zamkniętym z młodymi ludźmi? Pacjentów jest dużo, a potrzebują uwagi. Jak pani sobie radzi na oddziale z takimi sytuacjami? Pytam, bo wiem, że jest pani bardzo zaangażowana w pomoc młodym R.: Może to zabrzmi dziwnie, ale bardzo ważna jest dyscyplina. Zanim nowe dzieci przyzwyczają się do nowych warunków, oczekiwań w stosunku do nich i zasad panujących na oddziale, mija sporo czasu. Bywa, że trudno im się pogodzić z zamknięciem, ograniczeniami, nową sytuacją. Kiedy to w większym lub w mniejszym stopniu zaakceptują, można wkroczyć z dalszymi działaniami. Tu nie jest jak w więzieniu. Personel stara się przygarniać te dzieciaki i tworzyć im namiastkę rodziny. W szczególnych okolicznościach jak święta czy Dzień Dziecka mogą liczyć na szczególne traktowanie. Poza tym mają kontakt telefoniczny z rodziną, opiekunami, a nawet swoimi dawnymi kolegami. Istnieje możliwość odwiedzin przez członków rodziny lub opiekunów. Ale tak naprawdę na pierwszej linii są zawsze pielęgniarki, sanitariuszki i sanitariusze. Ci z otwartym sercem, często poza swoimi obowiązkami, wspierają dzieci, pomagają w życiu codziennym, dużo rozmawiają i czuwają nad ich bezpieczeństwem. Niestety, jak w każdej grupie zawodowej znajdzie się czarna owca, która może zrobić wiele L.:Co jest najtrudniejsze w pracy na oddziale zamkniętym?S. R.: Inaczej do tej pracy podchodzą mężczyźni, a inaczej kobiety. Kobiety obdarzone instynktem macierzyńskim nie raz i nie dwa były narażone na manipulację ze strony młodych pacjentów. Trzeba było mocno rozgraniczyć uczucia i obowiązki, by tak naprawdę dzieciom pomóc wrócić do społeczeństwa, a nie szkodzić. Okiełznać tak sporą grupę mocno zaburzonych dzieciaków, będąc z nimi w zdrowych relacjach, z poczuciem odpowiedzialności, ale dozą empatii i zrozumienia. Opisany przeze mnie haniebny przypadek wykorzystywania relacji personel–pacjent to skaza na zwyczajnym poczuciu przyzwoitości. Profesjonalista nigdy nie wykorzysta takiej zależności, natomiast przypadkowy pracownik jest niepotrzebnym balastem i tak niedoskonałego systemu. Nie dość, że trzeba sprowadzać na właściwe tory pogubione dzieciaki, to jeszcze „patrzeć na ręce” źle dobranym pracownikom. Pracując w takim miejscu, czułam się jak matka zastępcza, nauczyciel, ochroniarz, strażnik więzienny, a dopiero na końcu jak pielęgniarka. Bardzo to było trudne i L.:Wiem, że praca z młodymi osobami, choć trudnych problemów jest wiele, daje często powody do radości. Pani przeżywa życie młodych ludzi razem z nimi, walczy o to, by go nie stracili, i robi wszystko, by zagoiły się ich największe rany psychiczne. Byłabym wdzięczna, gdyby mogła pani opowiedzieć o radościach w swojej R.: Największą radością w mojej pracy była informacja o tym, że dzieci, które opuściły szpital, zaczęły sobie radzić samodzielnie i, jak to się mówi potocznym językiem, wyszły na ludzi. Przy wsparciu różnych ludzi dobrej woli, przy moim skromnym udziale — są szczęśliwe. Część z nich wyjechała za granicę, by tam poszukać swojej szansy i odciąć się od swojego destrukcyjnego środowiska, część wyjechała do innego miasta, niektórzy znaleźli drugą połówkę jabłka, czasami równie pokiereszowaną, i stworzyli szczęśliwy związek. Najbardziej cieszy mnie, że potrafili odszukać swoje miejsce na ziemi. Może to prozaiczny przykład, ale wcześniej wspomniana dziewczyna, która połknęła te nieszczęsne pigułki, wyszła ze szpitala jako pełnoletnia osoba i nie miała gdzie się podziać. Zamieszkała w placówce opiekuńczej dla młodzieży. Pewnego dnia zwierzyła mi się, że tak naprawdę nigdy nie miała urodzin, a że zbliżała się jej dziewiętnastka, więc zaczęłam działać. W porozumieniu z wychowawczynią przygotowałyśmy niespodziankę. Ja przelałam pieniądze na tort i wysłałam paczkę z prezentami. O resztę zadbała pani wychowawczyni. Radości dziewczynki nie było końca. A przy tym mojej również. I takich momentów było całkiem sporo. Dla takich chwil warto żyć. Wiem, jestem niepoprawną romantyczką, bo chciałabym, żeby wszyscy mieli to, na co zasługują, i żeby każde dziecko było szczęśliwe. Każdemu wolno marzyć. Część dzieciaków nie odnalazła jednak swojej właściwej ścieżki, to bardzo smutne, ale niestety L.:Dziękuję za poruszającą rozmowę. Szerzmy wiedzę w tak ważnych kwestiach, domagając się zmiany sytuacji. Dziękuję za pani pracę i a rozmowaRozmowa stwarza tę nić porozumienia, która może decydować o wielu aspektach naszego życia. Gdyby ludzie potrafili ze sobą rozmawiać, wiele małżeństw czy związków byłoby trwalszych i szczęśliwszych. Tej sztuki winniśmy się uczyć od najmłodszych lat, a rewelacyjnie by było, gdyby uczyli nas jej rodzice. Opinia jednej osoby niewiele wnosi. Dzieci prędko przyzwyczajają się do „ględzenia”. Pewne formułki znają na pamięć, a ton głosu albo usypia, albo wzbudza niekoniecznie pozytywne emocje. Rozmowa to dialog, który daje możliwość poznania, co myśli druga strona, jakim jest człowiekiem, jaki jest jej światopogląd itd. Rodzice najlepiej poznają swoje dzieci poprzez rozmowy i obserwacje. Wiedzą wówczas, czy dziecko jest chore, smutne, wkurzone, czy ma problemy. Co zrobić, żeby chciało z nami rozmawiać? Jest wiele sposobów na to, by przełamywać lody. Można wprowadzić zasadę, że razem z dzieckiem rozwiązujemy każdy problem, o którym nam opowie. Trzeba wtedy poskromić własne emocje, choćby rozsadzały nas od środka. Najlepiej przeczekać własną złość, by przygotować się do rozmowy. Być konsekwentnym i nie dać się zbyć sloganem, że wszystko jest w porządku. Przekonać dziecko, że nawet rzecz w jego mniemaniu straszna czy przerażająca nie przestraszy to umiejętność słuchania. Możemy nie zgadzać się z argumentami, którymi młody człowiek będzie nas przekonywał, ale rozmowa pozwoli wytyczyć granice. Nawet najtwardsze negocjacje prowadzą do porozumienia. Wytyczanie granic może budzić złość i niezadowolenie, ale w rezultacie daje dziecku poczucie bezpieczeństwa. Wypracowanie porozumienia poprzez dialog zbuduje wzajemne zaufanie, na którym tak bardzo nam zależy. Coraz więcej przykrych informacji dociera do nas z telewizji lub gazet — czy wiemy, co o tym myśli nasz syn czy córka? Jak je odbiera, w jaki sposób przeżywa? Rozmowa o takich wydarzeniach może spowodować, że dziecko podzieli się z nami osobistymi przemyśleniami, przeżyciami, odczuciami, i być może dzięki temu poznamy przyczyny jego zachowania. Może okaże się, że dziecko jest pacyfistą lub niepoprawnym romantykiem, a może sympatyzuje z grupą, która budzi nasze obawy? Trochę gorzej, jeśli zacznie szukać rozmowy z przygodnymi ludźmi w internecie. Nie zdajemy sobie nawet sprawy, ile zagrożeń płynie z sieci. Użytkownicy internetu, mogą wyłapywać przypadkowe ofiary, niekoniecznie w dobrych intencjach. Dzieci są stosunkowo łatwym łupem, ponieważ są łatwowierne i nie posiadają takiego doświadczenia życiowego jak dorośli, a przecież nawet oni padają ofiarami przestępców. Okradanie starszych ludzi za pomocą różnych metod — na przykład „na wnuczka” czy „na policjanta” — zbiera swoje okrutne żniwo. Inni z kolei tracą dorobek życia z powodu nieuczciwego dewelopera lub dają się omamić łatwym inwestycjom, które kończą się fiaskiem. Nie ma jednej recepty na bycie wszechwiedzącym, ale uczenie ostrożności i pragmatyzmu otworzy furtkę analitycznemu myśleniu. Ta wyuczona ostrożność może ochronić nasze dzieci przed pedofilami, sektami i innymi niebezpieczeństwami czyhającymi w wielkiej uwagi dotyczą nie tylko internetu, w realu również wszystko może się przydarzyć. Rozmowy i edukacja mają spowodować, że ryzyko tych zdarzeń będzie znacznie zminimalizowane. Zastanówmy się, kto ma przekazać tę wiedzę naszym najmłodszym? Oczywiście najpierw rodzice, następnie szkoła i specjaliści. Niestety, wyrocznią i kopalnią przeogromnej wiedzy, nie tylko dla dzieci, staje się „dr Google”. Oczywiście należy z tej wiedzy korzystać, ale nie bezkrytycznie na niej polegać. Prostym przykładem jest wyszukiwanie informacji na temat na dolegliwości somatycznych, które nam dokuczają. Zaczynamy poszukiwania w necie i okazuje się, że możemy chorować na bardzo poważne schorzenia, a odczuwane przez nas objawy pasują do opisu każdej prawie choroby. Odkładamy wizytę u lekarza, bo przecież prawie jesteśmy zdiagnozowani. Zatruwamy sobie życie przemyśleniami, spisując po cichu testament. A tymczasem może okazać się, że wyolbrzymiliśmy problem lub ze strachu i przez zwłokę pogorszyliśmy swój stan zdrowia. Wszyscy potrzebujemy porady, obiektywnego spojrzenia na problem i dystansu. Bez rozmów tego nie osiągniemy.„Kto pyta, nie błądzi”.Nietolerancja — krok do nienawiściNikt nikomu nie każe kochać gejów, lesbijek i przedstawicieli innych mniejszości, ale nie wyrzucimy ich z naszego społeczeństwa, bo mają takie same prawa jak pozostali. To jest czyjaś córka, czyjś syn czy inny członek rodziny. Rodzice takich dzieci pewnie wyobrażali sobie, że pójdą one inną drogą. Marzyli o wnukach, o innym partnerze dla swojego człowieka polega na tolerancji. Pójdźmy o krok dalej. Lekarze, pielęgniarki nie segregują ludzi ze względu na światopogląd, sposób na życie, przynależność polityczną, czy orientację seksualną, ale ratują życie każdemu człowiekowi. Etyka, moralność, a także dekalog nie powinny pozwolić na krzywdzenie drugiego człowieka, a czasami słowa ranią bardziej niż czyny. Łatwo przychodzi nam osądzanie drugiego człowieka. Patrząc na bezdomnego, widzimy zaniedbanego, brudnego, ale i nieszczęśliwego człowieka. Nie wiemy, co takiego wydarzyło się w jego życiu, że skończył na ulicy. A czy nie zdarza się tak, że kiedy ktoś taki potrzebuje pomocy, to społeczeństwo stawia go nad przepaścią i popycha? Bywa, że leczony w szpitalu przechodzi przemianę. Jest umyty, przebrany, ogolony i wtedy zaczyna być inaczej postrzegany. Oddaje mu się człowieczeństwo i nikt już nie omija go jak kupę g… Czego uczymy nasze dzieci, jeśli sami pogardzamy drugim człowiekiem?Dorośli narzekają na przemoc w szkole, upokarzanie, dręczenie. Brak tolerancji wyzwala kolejne negatywne uczucia. Powiedzenie, że „nic nie mam do odmienności seksualnych, ale najlepiej niech mi schodzą z drogi” nie jest odosobnione. Podobno zła karma wraca i może się okazać, że ktoś, kto tak mówi, również dozna krzywdy i wówczas zadaje pytanie: „Za co mnie to spotkało”? Zajrzyj w głąb siebie i sobie w opisanym w książce Bolanowie, spotkałam się z wieloma przejawami nietolerancji. Przykro było patrzeć, jak bardzo te dzieciaki były rozdarte wewnętrznie. Część z nich zmobilizowała mnie do napisania kontynuacji książki o ich losach. Jedna z dziewczynek od najmłodszych lat czuła się chłopcem. Opowiadała, że ma wrażenie, jakby chodziła w nie swojej skórze, i nazywała siebie „boską pomyłką”. O jej cierpieniach i marzeniach o szczęściu przeczytacie w mojej książce Dzieci psychiatryka. Dalsze losy.„Dzieci psychiatryka. Historie z ich życia”. Autor: Sara RomskaWywiad udzielony wydawnictwu RideroDzisiaj przychodzimy do Was z trudnym wywiadem z Czesławą Drałus, pseudonim literacki Sara Romska, autorką książki Dzieci się w małym miasteczku blisko Wrocławia — w Brzegu Dolnym. We Wrocławiu ukończyła Medyczne Studium Zawodowe i zdobyła zawód pielęgniarki. Pracowała w zawodzie, ale stale poszukiwała nowych możliwości. Miała krótki incydent pracy w lokalnej gazecie, prowadziła własną działalność (prowadzenie pubu, praca handlowca i wiele innych zajęć). Wszystko po to, by odejść od zawodu. Los jednak pokierował ją do pracy w szpitalu psychiatrycznym z dziećmi. I właśnie w tym miejscu poczuła, że robi to, co powinna. Tutaj poczuła się naprawdę do książek zaszczepiła w niej babcia. Jej motto brzmiało: „Nawet najnudniejsza książka zasługuje na przeczytanie jej do końca”.Ridero: Do kogo kierujesz swoją powieść?Czesława Drałus:Moja książka opowiada o przeżyciach, traumach, zawiłych losach dzieci, które krętą drogą trafiły do szpitala psychiatrycznego, na oddział, w którym pracowałam. Kierował je tam sąd dla nieletnich. Jaką drogę przebyły, by znaleźć się na oddziale o wzmożonym zabezpieczeniu, a nie na przykład w poprawczaku? To, o czym opowiadały, mroziło krew w żyłach nawet doświadczonym pracownikom. Motywem przewodnim jest pamiętnik Natalii, z którego dowiadujemy się, jak można stworzyć dziecku piekło na przeznaczona jest dla osób pełnoletnich, a wybrane fragmenty są do przeczytania przez dzieci, ale pod kontrolą dorosłych. Głównym adresatem są rodzice, opiekunowie oraz osoby, które w przyszłości pragną zostać roztropnymi rodzicami, wychowawcami. Wykorzystane w książce przykłady nie są charakterystyczne tylko dla szpitala psychiatrycznego, ale dla wszelkich jednostek wychowawczych, resocjalizacyjnych, dla tak zwanej trudnej młodzieży. Są typowe dla osób, które mają zbyt mało czasu na wychowanieswoich pociech. Są ostrzeżeniem, by ich działania nie zaowocowały zerwaniem więzi rodzinnych, a później utratą kontroli w sytuacjach, w których nie jesteśmy w stanie lub nie potrafimy pomóc własnemu dziecku. Również dla tych, którzy mimo troski i miłości tracą kontrolę, nie zdając sobie sprawy, na jakie próby narażony jest młody człowiek w dzisiejszych czasach. Dla każdego, kto pragnie być czujny, pragmatyczny, kto chce oszczędzić dzieciom i sobie trudnych Dlaczego podjęłaś się tak trudnej tematyki jak choroby psychiczne dzieci?Cz. D.:Dopiero w latach dziewięćdziesiątych zaburzenia emocji i zachowania uznano za jednostkę chorobową i zaczęto leczyć je jako zaburzenie psychiczne. Tak naprawdę choroby psychiczne u dzieci diagnozuje się stosunkowo rzadko i ich spektrum jest wąskie. Dominuje wymieniona już jednostka zaburzeń emocji i zachowania, która odpowiednio leczona i prowadzona nie pozostawia śladu w późniejszym życiu. Na moim oddziale dzieci przebywały do pełnoletności. Naszym zadaniem było tak pomagać młodemu człowiekowi, aby po wyjściu ze szpitala funkcjonował jako pełnowartościowy członek społeczeństwa. Dzieci te tylko po części znalazły się w takim miejscu z własnej winy. Bywało, że kradły, bo musiały przeżyć. Okaleczały się, bo zamieniały ból psychiczny na ból fizyczny. Prostytuowały się, bo były zmuszane przez rodziców. Brały narkotyki, piły alkohol, bo szukały chwil ukojenia, które zaprowadziły je do uzależnienia. Czy przez to należało je przekreślić, odrzucić? Nie, należało naprawiać błędy dorosłych i pomóc im zrozumieć, że istnieje inna droga i że są ludzie, którym zależy na nich, mimo ich niedoskonałości. Moją rolą i całego zespołu było odbudowywanie zaufania, wskazanie, jak sobie radzić bez używek, nauczenie ich zwykłego życia. Kiedy praca podczas pobytu dziecka na oddziale przyniosła efekty, to była cała esencja i radość, że zrobiono coś naprawdę Jaki element pracy nad książką był dla ciebie najtrudniejszy?Cz. D.:Najtrudniejsze było dla mnie przeczytanie pamiętnika Natalii. Nie byłam w stanie przebrnąć przez pierwsze kartki. Czytałam i odkładałam, i znów wracałam. Dla osób wrażliwych nie był to łatwy materiał, ale Natalia powierzyła mi go, bo chciała wykrzyczeć swoją krzywdę, bo jako dorosła już kobieta zrozumiała, że została okradziona z dzieciństwa, że nigdy nie poradzi sobie z przeżytą traumą. Czułam się bezradna, że nie mogę jej pomóc bardziej, że będzie musiała się zmierzyć z życiem, nie mając prawidłowych wzorców. Czekałam nawet kilka miesięcy, by dopisać szczęśliwe zakończenie jej historii. Nie ma szczęśliwego zakończenia i to w dalszym ciągu jest dla mnie trudne. Książka Dzieci psychiatryka to autentyczne relacje skrzywdzonych dzieci. Bitych, gwałconych, poniżanych, głodnych i poniewieranych. Szukających pocieszenia w używkach, niejednokrotnie łamiących prawo i staczających się w swojej demoralizacji po równi pochyłej. Trafiły do szpitala psychiatrycznego — oddziału o wzmożonym zabezpieczeniu, aby stąd wrócić do społeczeństwa i być znowu pełnowartościowymi obywatelami. Pracujący w nim ludzie, obowiązujący regulamin, nadzieja, czasami bezradność oraz upływający czas stanowiły rzeczywistość tych pogubionych dzieci. Przez całą książkę przewija się wątek Natalii — dziewczyny, która winę za swój upadek moralny przypisuje warto przeczytać książkę „Dzieci psychiatryka. Historie z ich życia”Moja książka skierowana jest do wszystkich rodziców, opiekunów i tych, którzy zamierzają zostać rodzicami w przyszłości. Przede wszystkim ma pomóc zrozumieć, dlaczego dzieci zachowują się w określony sposób i co chcą tym zachowaniem osiągnąć. Co oznaczają pewne zachowania, na przykład okaleczanie się, i co dzieci pragną nam swoimi manifestacjami przekazać? Nawet w najbardziej kochającej się rodzinie może dojść do problemów i trudności w komunikowaniu się między dorosłymi a dziećmi. Rozstanie rodziców, wyjazd za granicę czy inne zdarzenia mocno wpływają na psychikę naszych pociech. Dzieci potrafią się obarczać winą za nieporozumienia i zło dziejące się w rodzinie. Bez doświadczenia życiowego, rozmów, wyjaśnień tłumią swoje zgryzoty, które z czasem rozładowują agresją, buntem, okaleczaniem, sięganiem po używki. Kiedy przeciąga się to w czasie, przychodzą psychiatryka. Historie z ich życia to również ostrzeżenie dotyczące tego, co się stanie po przekroczeniu pewnej granicy, kiedy naszym dzieckiem zacznie się interesować państwo. Krok po kroku — od zasądzonego kuratora, nawet do szpitala psychiatrycznego czy poprawczaka. W którymś z wywiadów zasygnalizowałam, że gdyby nie było tylu oddziałów psychiatrycznych dla młodzieży, to poprawczaki pękałyby w szwach. Jedne z tych oddziałów funkcjonują lepiej, inne gorzej, ale wychodząc, dzieci dostają tak zwaną carte blanche i mogą zacząć wszystko od nowa, bez wpisów do dokumentów. To nie jest bez książce naświetliłam, jak funkcjonował i funkcjonuje jeden z takich oddziałów. Nie liczmy na to, że zostawimy w nim dziecko, a inni naprawią nasze błędy. Cały sztab ludzi, wraz z rodzicami, ma uczestniczyć w przywróceniu naszego nastolatka społeczeństwu. To szansa dla dziecka, ale i dla nas, dorosłych. Sędzia, wydając wyrok w sprawie gimnazjalistek z Gdańska, w swoim uzasadnieniu odczytała: „Nie ma trudnej młodzieży, są tylko niewydolni wychowawczo opowiadania to także losy dzieci, które mieszkają obok nas. Wiele z nich ma problemy i dzieje się im krzywda, na którą reagujemy, czytając o niej w gazetach lub oglądając telewizję, ale czy potrafimy zareagować w codziennym życiu? W drugiej części (Dzieci losy) poznacie ich sukcesy i porażki, dowiecie się, przez jakie piekło przechodziły, żeby wyjść na tak zwaną prostą. To również nie jest łatwa lektura. Fałszywe nadzieje po miesiącach, a nawet latach spędzonych w szpitalu psychiatrycznym, bez wsparcia, po wrzuceniu ich na głęboką wodę, które kończyło się podtopieniem, a niekiedy utonięciem. Sięganiem dna, z którego niewielka grupa potrafiła się odbić. Jak odnajdywały się w społeczeństwie, mierząc się z nieuczciwością pracodawców i własnymi niedoskonałościami? Jak bardzo czuły się oszukane przez system i dlaczego niektórzy mają tylko pod górkę? To ich ostrzeżenia przekazane za moim czasKażdy z nas przeżywa rozterki i refleksje związane z różnymi zdarzeniami, z życiem. Mimo że to tylko mrzonka, zastanawiamy się, co by było, gdyby…? Bardzo trudno poradzić sobie samemu z traumą — jak doradzają psycholodzy, trzeba ją przepracować. Ważne jest, by na pewnym etapie wyciągnąć odpowiednie wnioski i spróbować coś naprawić. Czasami nie warto wciąż wracać do przeżyć i bezustannie ich wałkować, tylko trzeba ruszyć do przodu. Jeśli ktoś odszedł, to nie przywrócimy mu życia, ale możemy pomóc innym. Mogą uczyć się na naszych błędach i ustrzec się swoich. Dzielenie się z innymi naszymi przeżyciami pomaga rozładować wewnętrzne napięcie. Tak bardzo zbliżamy się do zachodnich schematów, że tracimy wartości, dzięki którym żyje nam się łatwiej. Mam na myśli prawdziwych przyjaciół, powierników, z którymi dzielimy się naszymi sekretami i możemy liczyć na ich wsparcie, a nawet pomoc. Poszukujemy substytutów w internecie, gdzie widzimy tylko napisane słowa. Nie widzimy szczerości w oczach, mimiki, gestów, tego, co zdradza zainteresowanie naszymi problemami. Nie czujemy uścisku dłoni, przytulania i wspólnych łez. Z kolei za rzeczowe porady u specjalistów musimy zapłacić, a zmęczony terapeuta będzie spoglądał niecierpliwie na zegarek. To prawda, że boimy się śmieszności, zawstydzenia i tego, że ktoś nadużyje naszego zaufania. Trzeba jednak zaufać i otworzyć się na ludzi. Metoda małych kroków da nam możliwość weryfikacji, czy ktoś zasługuje na zaufanie, czy też nie. Warto dać komuś szansę i powierzyć jakąś naszą drobną tajemnicę. Taka próba dostarczy nam wiedzy i przyniesie warto robić coś dla innych? Dla wierzących cytat z biblii: „Cokolwiek uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych, Mnieście uczynili”. Dla wszystkich: by poczuć się lepiej, mieć poczucie przynależności, stać się empatycznym, rozwijać duchową przemianę, dawać przykład innym i wychowywać. Tworzyć wrażliwe społeczności, które nie będą zamykać się w betonowych skorupach. Popadamy z jednej skrajności w drugą. Albo gromadzimy się i składamy górnolotne obietnice, albo zamykamy się w domach i udajemy, że nas to nie dotyczy. Ja pomogę komuś, a kiedyś może ktoś pomoże mnie? Każda karma wraca, i to w najmniej spodziewanym momencie. Życie jest nieprzewidywalne i nie wiemy, kiedy tej pomocy możemy potrzebować. Wielu ludzi, których dotknęła jakaś tragedia, pragnie pomagać innym. Organizują się w grupy, otwierają fundacje, starają się chociaż w części ulżyć innym cierpiącym. To nieprawda, że ludzie nie chcą mówić o swoich traumatycznych przeżyciach. Wręcz odwrotnie, muszą być jednak na to gotowi. W taki czy inny sposób pragną wykrzyczeć swój ból, może pokłócić się z Bogiem i starać się nie oszaleć. Matka, która z powodu wypadku straciła jednocześnie trzy córki, miała prawo być o krok od szaleństwa. Czy ta kobieta nie marzyła, żeby cofnąć czas? To pytanie retoryczne, bo wiemy, że jest to niewykonalne. Po takiej tragedii pozostaje żyć dla innych dzieci, walczyć o swoje zdrowie psychiczne, a w przyszłości wspierać innych, by samemu poczuć się lepiej. Mimo tego, że życie wgniata nas w ziemię, należy się podnosić i dalej porozumieniaZatrważają mnie sytuacje, w których rodzice czy opiekunowie są zaskoczeni dramatycznymi wydarzeniami. Nie raz i nie dwa uczestniczyłam w udzielaniu pomocy młodym ludziom zatrutym różnymi środkami. Wbrew pozorom, jeśli ktoś uważa, że alkohol jest bezpieczną trucizną, to nie zdaje sobie sprawy, jak bardzo się myli. Kiedy nie znano antybiotyków, kiłę leczono arszenikiem — trucizną, której minimalne dawki nie były zabójcze. Tak jak wypalenie jednego papierosa nie uśmierca, ale wypalenie większej ilości naraz prowadzi do zatrucia, a nawet zgonu. Nawet sól spożywcza w znacznej ilości może zabić. Tak jest z każdą trucizną. Jeśli przyzwyczaimy organizm, stosując małe porcje, nikt natychmiast nie umiera. Dzieci zatrutych dużą dawką alkoholu jest coraz więcej. Tej trucizny z organizmu trzeba się pozbyć jak najprędzej i jest to praca medyków, ale walka o życie, szczególnie młodych ludzi, to wielka trauma dla całego personelu. Smutek, łzy rodziców i to dramatyczne wzajemne przerzucanie na siebie winy nie budują dobrych relacji. Pojawia się zasadnicze pytanie: „Gdzie popełniliśmy błąd?”. Zdziwienie i niedowierzanie powodują natłok myśli i zatruć lub uzależnienia prowadzi nie tylko alkohol. Dochodzą dopalacze, narkotyki, leki psychotropowe, leki na odchudzanie oferowane poza obrotem aptecznym i wiele innych substancji. Nawet toksykolodzy nie nadążają za pomysłowością handlarzy śmiercią. A czas płynie nieubłaganie, zmniejszając szanse na przeżycie czy odzyskanie zdrowia. Dorośli mają ten dar przewidywania, dalekowzroczności — szkoda tylko, że tak rzadko dzielą się tym darem ze swoimi dziećmi i innymi dorosłymi, tymi, którzy są mniej zaradni. Rozmowy, przytaczanie przykładów, uwrażliwianie i przygotowanie na rozsądne decyzje mają pomóc minimalizować tego typu zagrożeń czyhających na młodych ludzi omówiłam w pierwszej części mojej książki Dzieci psychiatryka. W części drugiej, Dzieci losy, znacznie rozwinęłam temat. Piszę o zagrożeniach, na które możemy mieć większy lub mniejszy wpływ. Warto się z tym zapoznać i umiejętnie wykorzystać podaną wiedzę. Zdrowie i życie naszych pociech jest wyniszczają młody organizm znacznie prędzej niż dojrzały. Przypomną o sobie nawet po odstawieniu. Mają wpływ na pracę mózgu, zmniejszają możliwości intelektualne, nawet do upośledzenia. Niszczą narządy wewnętrzne, wątrobę, nerki czy serce, upośledzają ich funkcje i pozostawiają znaczny uszczerbek. Młody człowiek staje się okaleczony. Nawet jak wróci do pełnej formy i zapragnie realizować swoje marzenia, może się okazać, że zostanie zdyskwalifikowany z powodu uszkodzenia serca, o którym nie miał pojęcia. Rozczarowanie i wymuszona zmiana planów to dotkliwa kara za popełnione błędy i — niewidoczniCzy dzisiaj bardziej widzimy niepełnosprawnych i ich problemy? Zapewne tak. Część dzieci opuszczających szpitale psychiatryczne również jest w różnym stopniu obarczona niepełnosprawnością. Jak traktuje ich społeczeństwo? Jeśli ludzie wiedzą, że były one w szpitalu psychiatrycznym, nieważne z jakiego powodu, to są postrzegane jako… „czubki”. Do tego sprowadza się nasza wiedza. A to nieprawda. Te dzieci nie są mniej inteligentne, mniej empatyczne, są tylko dotknięte traumami, często fizycznie i psychicznie pokiereszowane. Może są mniej zdolne, ale czy nasze „normalne” dzieci nie wykazują wybiórczych zainteresowań. Jedne są uzdolnione humanistycznie, inne lepsze w przedmiotach ścisłych. Pacjenci szpitali psychiatrycznych czy wychowankowie ośrodków wychowawczych lub resocjalizacyjnych nie są wyrzutkami społecznymi, tylko dziećmi, które się gdzieś pogubiły i przeciw czemuś zbuntowały. Nieprawdą jest, że zawsze pochodzą z rodzin patologicznych. Coraz częściej zdarzają się dzieci, które chcą zwrócić naszą uwagę na siebie, na swoje uczucia. Pragną zainteresowania, rozmowy, potraktowania ich problemów z należytą uwagą. Chcą się dzielić swoimi kłopotami, osiągnięciami, rozterkami. Pragną, żeby ktoś je pochwalił, wysłuchał, doradził, a może tylko uczestniczył w ich z jakimś stopniem niepełnosprawności mogą nam się wydawać dziwne. Rzeczy dla nas oczywiste, dla nich urastają do rozmiarów Mount Everestu. Dopiero wyjaśnienia, uproszczenia dają im jasność sytuacji. To jednak wymaga z naszej strony uwagi, zainteresowania i zrozumienia młodego człowieka. Pamiętajmy, że te uwrażliwione dzieci prędko wyczują fałsz w nieszczerym działaniu, a utrata zaufania to nasze fiasko. Dla młodych ludzi jakieś niedomówienie, próba przemilczenia ważnego dla nich tematu to niemalże zdrada. W dzisiejszych, skomplikowanych czasach nie jest łatwo dogadać się z młodym człowiekiem, który na wszystko reaguje odpowiedzią: „Ty nic nie rozumiesz”. Być rodzicem dzisiaj to nie lada wyzwanie. Tak bardzo sprawdza się maksyma „małe dzieci nie dają spać, a duże żyć”. Sama doświadczam tego na co dzień, bo też jestem matką. Trzeba jednak z dziećmi rozmawiać, być ich przyjacielem, oparciem, a z czasem może to zaowocować ich niezależnością i umiejętnością radzenia sobie w mało sprzyjających rodzi się traumaMoże będzie ostro, ale niektórzy dorośli są egoistami, narcyzami i totalnymi ignorantami. Czytam różne posty i przy niektórych ręce mi opadają. Jeśli jakaś kobieta, żona pisze na forum, że jej partner nadużywa alkoholu, popala trawkę czy sięga po inne narkotyki, a wszystkie kłótnie, krzyki, łzy swojej ukochanej mamusi widzi dziecko, to nie jest to nic innego jak znęcanie się nad tym dzieckiem. Kobieta twierdzi, że kocha swojego partnera, i liczy, że to się zmieni, a tymczasem ciągnie się to miesiącami czy nawet latami, pozostawiając u dziecka traumę na całe życie. Jeszcze gorzej, gdy rodzice przekazują swoje dziecko od instytucji do instytucji albo powierzają je zmęczonym dziadkom. Nie bez powodu natura tak to skonstruowała, że dzieci mają ludzie młodzi. Organizm jest wówczas w pełni wydolny, rodzice mają więcej cierpliwości, a ich siły fizyczne są niespożyte. Nie bez kozery mówi się, że dziecko to praca na pełen etat. Czy mężczyzna, który tylko obiecuje, a nie dotrzymuje słowa i niszczy swoją rodzinę, jest jej wart? Czy kobieta, która przedkłada takiego niszczyciela, używki albo lekkie życie nad własne dziecko, zdaje sobie sprawę, jak to wpłynie na jego psychikę? Jeśli o tym nie myślą, to właśnie dlatego śmiem nazywać ich cholernymi egoistami. Dziecko potrafi zapamiętać bardzo dziwne szczegóły ze swojego dzieciństwa. Już trzylatek może pamiętać przykre dla niego doznania, na przykład szczypanie w policzek przez egzaltowaną ciotkę, wymuszane przez wąsatego i obślinionego wujka całuski itd. W przyszłości może okazać się, że dziecko unika bliskich kontaktów — nie lubi czułości rodzinnych, ściskania, przytulania i najchętniej ograniczałoby się do kontaktów na odległość. Niby nic takiego się nie wydarzyło, ale dziecku pozostała jest różnica między przebywaniem z dzieckiem a przebywaniem w towarzystwie dziecka? Otóż przebywanie z dzieckiem to czas, kiedy rodzic rozmawia z dzieckiem, coś z nim robi, poświęca mu czas i okazuje zainteresowanie. Przebywać w towarzystwie dziecka, to na przykład zerkać, czy ewentualnie nie wypadnie przez balkon, ale tak naprawdę zajmować się sobą i swoimi sprawami. Wypadki zdarzały się zawsze, bo dzieci to żywe srebro, ale za wiele z nich winę ponoszą głównie nieodpowiedzialni dorośli. Oparzonemu dziecku pozostanie nie tylko blizna na skórze, lecz także olbrzymia trauma. Może uda mu się wyprzeć to, jak doszło do wypadku, ale blizna po nim będzie przypominała mu o tym przez całe życie. Ból oparzeniowy jest tak okropny, że w wielu przypadkach lekarze decydują się na wprowadzanie w stan śpiączki farmakologicznej (zależy to oczywiście od skali oparzenia).Wielu ludzi nie zdaje sobie sprawy, co tak naprawdę może wywołać uraz psychiczny. Możemy sądzić, że jakieś zdarzenie nie jest istotne, że było bardzo dawno, ale nasza pamięć potrafi szufladkować informacje i w pewnym momencie, nawet po długim czasie, podporządkowani podświadomości zachowamy się tak, a nie inaczej. Po wielu latach pragnący nam pomóc psycholog może doszukać się źródła naszych problemów w okresie dzieciństwa. To cudowne usłyszeć z ust dorosłej osoby: „Miałam/miałem szczęśliwe dzieciństwo”. Nie spowodują tego przedmioty, ale mogą to spowodować rodzicielska miłość i cudowne wspomnienia, nawet zapach pieczonego ciasta. Ileż to razy uzmysławiamy sobie, że już nigdy nie skosztujemy czegoś, co tak bardzo smakowało nam w dzieciństwie. Oby życie smakowało siła stresuW dzisiejszych czasach stres towarzyszy nam na co dzień. Zmianie może ulegać jedynie jego skala. Nie ma jednej recepty, jak sobie z nim radzić, bo zależy to od wielu czynników — w jakim jesteśmy wieku, czy jesteśmy w związku, czy pracujemy, jakie są nasze relacje rodzinne itd. Ja próbuję się skupić na młodych ludziach, którym trudno sobie poradzić z tą chorobą cywilizacji. Generalnie osoby dorosłe powinny radzić sobie z nim lepiej, ale nie zawsze tak to działa. Kiedy dorośli mają problemy i nie potrafią sobie z nimi uporać, poszukują „odstresowaczy”. Dla jednych będzie to alkohol, dla innych słodycze, jedzenie, leki, zakupy, narkotyki czy jeszcze inne rzeczy. Podczas stresu tak samo cierpi nasz umysł jak ciało. Długotrwałe napięcie prowadzi do wielu chorób somatycznych. Możemy często się przeziębiać, nie kojarząc tego z czynnikami stresogennymi i systematycznym obniżaniem odporności naszego znam złotej rady na wszelkie zło całego świata, ale wiem, że zamykanie się w domu i pogrążanie się w samotności, we własnych myślach, nie przyniesie pomocy i rozwiązania. Odwrotnie, wyjście do ludzi, rozmowa, szukanie rozwiązań poza domem mogą podsuwać nowe pomysły, nieść nadzieję i pozwalać podążać w dobrym kierunku. Wszystkie nasze emocje przenoszą się na pozostałych domowników. Jeśli patrzą na nas dzieci, to musimy pamiętać, że są one doskonałymi naśladowcami. Nie musimy jednak udawać, ukrywać, że coś jest nie tak. Młodzi ludzie również mogą uczestniczyć w rozwiązywaniu problemów, konfliktów, chyba że dotyczą one naszej sfery intymnej. W ten sposób przygotowujemy młodych ludzi na trudy życia, aplikujemy swego rodzaju szczepionkę. Bezwzględna ochrona stworzy pewien miraż, a przyszłe porażki mogą stać się dramatem ich życia. Poza tym dopuszczeni do rodzinnych narad, bardziej się dowartościowują i bardziej nam ufają; w ten sposób przełamujemy bariery. Oczywiście dobieramy rodzaj przekazu do wieku dziecka. Innych słów użyjemy, mówiąc do pięciolatka, a innych, dyskutując z piętnastolatkiem. Pamiętajmy, że dzieci nie lubią ciszy, boją się jej, źle się czują w atmosferze niedomówień i niepewności. Czasami czegoś nie rozumieją, ale ich intuicja działa bardzo sprawnie. Dziecko nie odchoruje stresu jak dorosły — nie dostanie na przykład zawału. Będzie się skarżyło na bóle brzucha, brak apetytu, kłopoty ze snem itd., ale znacznie bardziej ucierpi sfera uczuć i emocji. W tym czasie mogą pojawić się pierwsze okaleczenia, eksperymenty ze środkami odurzającymi, alkoholem, młode osoby mogą stać się łatwym łupem sekt i wyeliminujemy zupełnie stresu z naszego życia, bo jest to zwyczajnie niemożliwe, ale możemy wpływać na zmniejszanie jego natężenia. Nie zostawajmy ze swoimi problemami sami. Nie opierajmy się tylko na ocenie znajomych, bo ta może być stronnicza. Czasami warto zapytać o zdanie kogoś zupełnie obcego. Nie musimy natychmiast takiej rady wcielać w życie, ale warto, byśmy się nad nią styczniu 2020 roku oglądałam w TVN24 odcinek programu Superwizjer poświęcony tematyce uzależnień. Chciałabym się odnieść do poruszanego w tym programie problemu. Generalnie skupiono się na uzależnieniu od środków psychoaktywnych i wymieniono jeden powód, dla którego dzieci się uzależniają, a mianowicie ciekawość. Otóż w mojej książce Dzieci psychiatryka. Historie z ich życia wymieniam tych powodów przynajmniej kilka, a jest ich i tak znacznie więcej. W programie pokazano życie i losy bohaterów, którzy z powodzeniem lub bez walczą z nałogiem. Moją uwagę przyciągnęła matka uzależnionej nastolatki, która opowiada o problemach dziewczyny i próbach pomocy. Z mojego punktu widzenia ta pomoc była nieumiejętna. Dawanie dziewczynie jedzenia i nagminne proszenie, żeby przestała brać, nie odniosły żadnego odnieść sukces, trzeba wiedzieć, jak postępować z taką osobą. Nawet dzieci zamknięte w ośrodkach bez wsparcia rodziny nie radzą sobie z tak trudnym uzależnieniem. W terapii powinno brać czynny udział zarówno dziecko, jak i jego rodzina. Tam rodzice otrzymują instrukcje, jak postępować, jakie wprowadzać zasady i jak umiejętnie wspierać dziecko w walce z nałogiem. Często brutalna prawda wypowiadana przez kogoś zupełnie obcego otwiera świadomość ludzi z problemami. Dlatego warto korzystać z porad psychologów, psychiatrów czy terapeutów. Nie do zaakceptowania jest postawa rodziców, którzy litując się nad dzieckiem, przynoszą na zamknięty oddział narkotyki. Ich motywacją jest to, że dziecko bez tego cierpi. Przemycanie środków odurzających w paście do zębów, cukrze, chipsach i wielu innych produktach dodawało tylko pracy kontrolującym. Takie rzeczy trzeba było przeglądać, sprawdzać, cukier przesypywać i tak dalej. Jednak pomysłowość ludzka nie zna granic i czasami im się udawało coś przemycić. Nie ma nic bardziej dołującego jak najarane towarzystwo, nad którym pracował sztab ludzi. Wyciągnięcie kogokolwiek z nałogu to ciężka Superwizjerze mówiono też o zanieczyszczonej marihuanie, o której również piszę w książce. Sprzedający śmierć na raty myślą tylko o zyskach, a nie o ludzkich tragediach. Od takich mieszanek, które serwują handlarze śmiercią, dzieciaki uzależniają się dużo szybciej. Myślą, że palą trawkę, a palą świństwo, które najpierw niszczy im mózg, a potem inne narządy. Pojęcie lekkich narkotyków już dawno nie istnieje. Z powodu tych mieszanek dzieci odczuwają lęki, mają halucynacje, łatwo wpadają w depresję, mają kłopoty z pamięcią, czasem nawet pojawia się schizofrenia. W momencie, w którym uda im się zerwać z nałogiem, cierpią na schorzenia somatyczne (np. problemy z sercem, wątrobą), mają tiki i szereg innych dolegliwości. Pojawiają się ograniczenia intelektualne. Taki niszczący wpływ, w szczególności na młody organizm, mają narkotyki, leki, dopalacze, alkohol, kleje i mnóstwo innych o podobnym działaniu. Hazard czy seksoholizm to generalnie uzależnienia psychiczne, ale te wymienione wcześniej niszczą człowieka po zdanie z wspomnianego programu:W CO TRZECIEJ RODZINIE ISTNIEJE PROBLEM NARKOTYKÓW!Spodziewalibyście się, że aż tak?Higiena ciała u nastolatków i nie tylkoMłodzi ludzie może tylko z opowiadań wiedzą, jak ciężko wiele lat temu było nam zdobywać niektóre produkty. Ja osobiście dwa lub trzy razy w życiu byłam zmuszona umyć włosy płynem do mycia naczyń, bo nigdzie nie było szamponu. Ale to już przeszłość. Dostępność i różnorodność środków chemicznych, kosmetycznych wręcz zwala z nóg. Są to produkty na każdą kieszeń, bez wyjątku. Niestety, nie wszyscy wykształcili w sobie nawyki higieniczne. Takie rzeczy wynosi się z domu. Kąpiel raz w tygodniu to za mało. U młodych ludzi ma to ogromne znaczenie, ponieważ zachodzą w nich zmiany hormonalne, a wydalany pot przybiera specyficzny zapach. Cóż z tego, że nastolatek weźmie prysznic, jeśli na świeżo umyte ciało założy przepocone ubrania. Niestety, zapaszek będzie wciąż obecny. Już nieraz pisałam, że dzieci potrafią być bardzo okrutne, a w tych sprawach nie bawią się w dyplomację. Upatrzą sobie brudaska, zrobią z niego ofiarę i pastwią się z powodu jego latach swojej młodości obracałam się w grupie dziewcząt, która oceniała wygląd chłopaka po obuwiu, włosach i paznokciach. Jeśli coś w tej sferze było zaniedbane, to delikwent był dla nas przegrany. Zdaję sobie sprawę, że dzisiaj dziewczyny mogą mieć inne kryteria, a zaniedbania higieniczne obejmują obie płcie. Nic nie jest w stanie wytłumaczyć brudasów, tym bardziej że przyczyną jest zwykłe lenistwo. Nie każda szkoła daje możliwość skorzystania z pryszniców po lekcji wychowania fizycznego, ale dzieciaki mają stroje na zmianę, mogą skorzystać z umywalki, zmienić skarpetki, użyć antyperspirantów — i w ten sposób zminimalizować „broń biologiczną”. Trzeba pamiętać, że w przyszłości taki młody człowiek może mieć problemy w kontaktach międzyludzkich, problemy ze znalezieniem pracy lub zwyczajnie nieraz może być zawstydzony przez obcych ludzi. To bardzo przykre doświadczenia. Tutaj apel do rodziców: bądźmy konsekwentni w tej materii, a naszym pociechom będzie się żyło łatwiej. Gorzej, gdy to rodzice nie wykazują potrzeby dbania o higienę, wówczas młodzi ludzie zdani są tylko na chodzi o kwestie zdrowotne, to nie polecam perfumowania intymnych części ciała, idąc na wizytę do ginekologa. Wystarczy umyć się ciepłą wodą. Naturalne zapachy mówią o schorzeniach bądź ich braku. Nie popadajmy z jednej skrajności w drugą, bo przesadne dbanie o higienę niszczy warstwy ochronne skóry, powodując różnego rodzaju alergie. Mamy być czyści, a nie zdezynfekowani. W swojej poprzedniej pracy poznałam dziewczynkę z nerwicą natręctw. Mimo ponagleń personelu, kąpała się zawsze ponad pół godziny, szorując się tak, jakby wyszła co najmniej z kopalni. W ciągu dnia myła ręce chyba ze sto razy, jak w syndromie Lady Makbet. Jej leczenie trwało dwa lata, a objawy ustępowały bardzo wolno. Trudno powiedzieć, czy została wyleczona, bo stała się pełnoletnia i opuściła oddział. W żadną stronę nie należy przesadzać.„Dzieci psychiatryka. Historie z ich życia” — Opinia pedagoga (1)Dzieci psychiatryka. Historie z ich życia to opowieść literacka, ale mocno przesiąknięta psychologią. Życie młodych pacjentów ośrodka zamkniętego poznajemy ze wszystkimi szczegółami. Autorka precyzyjnie przedstawia portrety psychologiczne pacjentów, czyniąc z nich niemalże studium indywidualnego przypadku. Książka zaskakuje mnie jako pedagoga — ogromem wiedzy, specjalistycznych objaśnień, komentarzy. Pozwala zrozumieć różne sytuacje, stan młodego, zagubionego człowieka, często zaburzonego na skutek doświadczeń rodzinnych, które okazywały się w wielu przypadkach niemałą traumą. Książkę czyta się lekko pod względem językowym, jest napisana ciekawie, na każdej stronie widać kompetencje psychiatryka to literatura faktu uderzająca stopniem trudności sytuacji życiowych, w jakich znalazły się opisane w książce osób. Zaskakuje to, z czym te dzieci same muszą sobie radzić. Taka osoba jak Autorka, potrafiąca wykazać się konsekwencją, jest dla nich nieocenioną ostoją i wsparciem. Książka nie jest naiwną opowieścią. Podparta jest ogromną praktyką i zasobem informacji. Autorka nie należy do osób, które „dają się wywieść w pole”, jest odporna na manipulacje. To wszystko można wnioskować z lektury książki, która jest niczym poradnik po świecie sztuczek manipulacyjnych młodych ludzi. Możemy się z niej dowiedzieć, jak postępować z dziećmi podobnymi do tych opisanych przez Czesławę Drałus, jeśli napotkamy je na swojej książkę, podziwiam erudycję Autorki, rozsądną empatię i właściwie dobieraną pomoc. Opisy są dalekie od obojętności, ale jednocześnie Autorce nie brakuje profesjonalnego podejścia do swojej pracy. Lektura jest interesująca, można się z niej wiele dowiedzieć o naturze się, że mogłam przeczytać tę książkę i stać się posiadaczką egzemplarza z autografem Autorki. Książka jest LISOWSKA, pedagog szkolny i polonistka, redaktorka miesięcznika „Kraków”Smutne wspomnieniaKażdy człowiek przechowuje w swojej pamięci różne wydarzenia. Niektóre z przykrych doświadczeń z dzieciństwa będą nas czegoś uczyły, być może wzmacniały. Przegrany konkurs czy zawody mogą motywować i pomagać doszlifowywać umiejętności. Oczywiście pojawi się smutek i rozczarowanie, ale przy prawidłowym wsparciu rodziny przeminą. Dzieci prędko zapominają, bo życie toczy się dalej, a drobne przykrości ciągle będą im towarzyszyć. Trauma może pojawić się tam, gdzie wymagania i pretensje rodziców są mocno pierwszy: „Nie martw się! Tym razem się nie udało, ale następnym razem pójdzie dużo lepiej. Razem opracujemy strategię”.Wzmacnianie tak, ale nie drugi: „Nie powiodło się, jak zwykle zawaliłeś. Taki słabeusz z ciebie. Żenada”.To tylko słowa zawiedzionych rodziców. I właśnie te słowa będą skutkowały w dorosłym życiu znacznie poważniejszymi się tak, kiedy młodzi ludzie przeżywają traumy związane na przykład z uzależnieniem rodziców, poważnymi chorobami w rodzinie, molestowaniem, rozstaniem rodziców czy ze śmiercią bliskiej osoby. Mechanizmem obronnym każdego człowieka jest wyparcie. Taki stan pozwala złapać równowagę i w miarę możliwości żyć dalej. Czasami przypadek może sprawić, że demony dzieciństwa powrócą. Psycholodzy twierdzą, że traumę trzeba przepracować. Pierwszym krokiem będzie opowiedzenie o swojej krzywdzie innej osobie. Kolejne to terapia i szukanie grup wsparcia. W takich grupach mamy poczucie przynależności, czujemy, że nie jesteśmy sami, i dowiadujemy się o podobnych przeżyciach innych osób. Ważnym elementem jest akceptacja własnej osoby i świadomość, że winy nie ponosi strona badaczy problemu traumatycznych przeżyć z dzieciństwa dokumentuje zależność między tymi doświadczeniami a chorobami somatycznymi i psychicznych pojawiającymi się w dorosłym życiu (serdecznie polecam książkę Alice Miller Bunt ciała). Mówi się, że syty nie zrozumie głodnego. Przez analogię można powiedzieć, że ktoś, kto nie został nigdy skrzywdzony, nie zrozumie cierpienia osoby obarczonej takim doświadczeniem. Spotkałam w swojej pracy chorego policjanta. Był w trakcie badań, z bardzo ciężkim rozpoznaniem. Nie zostało mu wiele miesięcy życia. Najpierw doszło między nami do sprzeczki z powodu pewnego nieporozumienia, a później do miłej rozmowy i zbudowania zaufania. Opowiedział, że pracował jako oficer śledczy i miał do czynienia z okropnymi zwyrodnialcami. Jedno zdarzenie miało na jego życie przeogromny wpływ. Trzymał w ramionach śliczną jasnowłosą sześciolatkę, która umierała po bestialskim gwałcie. To był twardy i odporny człowiek, ale to zdarzenie złamało go jak kruchą gałązkę. Nie potrafił się po nim pozbierać. Wylądował na urlopie zdrowotnym, a po kilku miesiącach usłyszał diagnozę — rak. Opowiadał i pokazywał zdjęcia swojej wnuczki, blondyneczki, nieco młodszej, ale równie ślicznej jak ofiara gwałtu. Tak bardzo się o nią bał, bał się, że niedługo nie będzie mógł jej chronić. Mówił, że była dla niego odtrutką w tym zdeprawowanym świecie. Zwierzał się, że ta trauma miała tak wielki wpływ na jego życie i zdrowie, że od tamtej pory nie przespał całej nocy. Brakuje słów, by dopowiedzieć coś więcej. Ci, co milczą, chorują bardziej.

ja i moja pielegniarka, specjalista od fajerwerków, starsza pielęgniarka po ilu latach pracy, zarobki specjalista it; Joanna Anna Szczepańska

Specjalnie dla Was i specjalnie z okazji Międzynarodowego Dnia Pielęgniarki, który obchodzony jest właśnie dzisiaj z wielką starannością przeszukałam internetowe czeluści i wyszukałam kilka ciekawych, związanych z pielęgniarstwem obrazków. Niektóre są całkowicie poważne a niektóre traktują nasz zawód z lekkim przymrużeniem oka. Jeżeli nie macie poczucia humoru, dystansu do samych siebie i swojego zawodu dalsze czytanie tego tekstu może skutkować koniecznością konsultacji u lekarza lub farmaceuty. Oglądacie zdjęcia na własne ryzyko 😊 1. Przecież to nie moja wina. 2. Drewniaki to już przeżytek ale tupało się, tupało. 3. Nocny koszmar polskiej pielęgniarki. 4. Sukces protestujących pielęgniarek. 5. Karol Strasburger jak zwykle błyskotliwy. 6. No właśnie! 7. Oferta pracy nie do odrzucenia. 8. Różne punkty widzenia naszej pracy. 9. Uwielbiam ten cytat, niestety ciągle jeszcze nie przeczytałam tej książki. 10. Halinka Kiepska- najsłynniejsza polska pielęgniarka. 11. Trochę niezręczna sytuacja. 12. Ojj tak, piękne ma żyły. 13. Dokładnie tak. 14. Mądre słowa. 15. Wszystko ok ale nie wiem po co ten trójkolorowy długopis. 16. Kolejne piękne żyły aż szkoda nie ukłuć. 17. 😊 18. To prawda. 19. To też prawda, spędzamy z pacjentami całe 12 godzin swojego dyżuru. 20. Ze szczególnymi pozdrowieniami dla hejterów. Źródła zdjęć Dobry
LDyz.
  • cop6i4eac5.pages.dev/78
  • cop6i4eac5.pages.dev/18
  • cop6i4eac5.pages.dev/71
  • cop6i4eac5.pages.dev/8
  • cop6i4eac5.pages.dev/31
  • cop6i4eac5.pages.dev/20
  • cop6i4eac5.pages.dev/69
  • cop6i4eac5.pages.dev/86
  • ja i moja pielegniarka