art. 92. Dziecko pozostaje, aż do pełnoletniości pod władzą rodzicielską. art. 96. Rodzice wychowują dziecko pozostające pod ich władzą rodzicielską i kierują nim. Obowiązani są troszczyć się o fizyczny i duchowy rozwój dziecka i przygotowywać je należycie do pracy dla dobra społeczeństwa odpowiednio do jego uzdolnień.Organ prowadzący szkołę odpowiada za jej działalność, w tym za wypadki uczniów pozostających pod jej opieką art. 10 ust. 1 pkt 1 Prawa Oświatowego. Szczegóły natomiast reguluje rozporządzenie dotyczące szkolnego BHP. Dyrektor organizuje pracę szkoły, także gdy nauczyciele strajkują>> Dyrektor powoła zespół powypadkowy Według rozporządzenia pracownik szkoły lub placówki, który powziął wiadomość o wypadku, niezwłocznie zapewnia poszkodowanemu opiekę, w szczególności sprowadzając fachową pomoc medyczną, a w miarę możliwości udzielając poszkodowanemu pierwszej pomocy. O każdym wypadku zawiadamia się niezwłocznie: rodziców (opiekunów) poszkodowanego; pracownika służby bezpieczeństwa i higieny pracy; 3) społecznego inspektora pracy; 4) organ prowadzący szkołę lub placówkę; 5) radę rodziców. O wypadku śmiertelnym, ciężkim i zbiorowym zawiadamia się niezwłocznie prokuratora i organ sprawujący nadzór pedagogiczny. O wypadku, do którego doszło w wyniku zatrucia, zawiadamia się niezwłocznie państwowego inspektora sanitarnego. Następnie dyrektor powołuje zespół powypadkowy, który przeprowadza postępowanie powypadkowe i sporządza dokumentację powypadkową, w tym protokół powypadkowy. Protokół powypadkowy należy sporządzić w terminie 21 dni od dnia zakończenia postępowania powypadkowego. Podpisują go członkowie zespołu oraz dyrektor. Dokument należy niezwłocznie doręczyć osobom uprawnionym do zaznajomienia się z materiałami tego postępowania, które mogą wnosić zastrzeżenia. Po rozpatrzeniu zastrzeżeń organ prowadzący szkołę lub placówkę może: zlecić dotychczasowemu zespołowi wyjaśnienie ustaleń protokołu lub przeprowadzenie określonych czynności dowodowych; powołać nowy zespół celem ponownego przeprowadzenia postępowania powypadkowego. Gdy wypadek powoduje uczeń Za bezpieczeństwo uczniów na terenie szkoły odpowiada dyrektor, choć ustalenie osoby odpowiedzialnej za szkody może nastręczać pewnych trudności. Osoby pracujące z dziećmi muszą sięgnąć do przepisów Kodeksu cywilnego. Ogólną zasadę odpowiedzialności odszkodowawczej formułuje art. 415 kc, według którego: kto z winy swej wyrządził drugiemu szkodę, obowiązany jest do jej naprawienia. Za szkodę odpowie zatem osoba, która swoim zachowaniem, spowodowała jakiś uszczerbek w dobrach kogoś innego. Kodeks odpowiedzialność uzależnia również od winy, tę przypisuje się w sytuacjach, gdy zachowanie sprawcy było niezgodne z przepisami lub zasadami współżycia społecznego. Dziecko, które nie ukończyło trzynastego roku życia nie ponosi odpowiedzialności za swoje czyny. Poszkodowany może jednak dochodzić naprawienia szkody od osoby, która miała obowiązek opiekować się małym sprawcą (art. 427 kc), jeżeli w jakiś sposób zaniedbał swoich obowiązków (można mu przypisać winę). Obowiązek opieki może wynikać zarówno z ustawy, jak i umowy, co oznacza, że za winę w nadzorze może odpowiadać tak rodzic, niania, jak i nauczyciel, który miał obowiązek opiekować się dzieckiem. Jeżeli do wypadku dojdzie na lekcji, będzie on musiał udowodnić, że dopilnował uczniów. Po ukończeniu 13. życia dziecko odpowiada za wyrządzoną przez siebie szkodę na zasadach ogólnych. ------------------------------------------------------------------------------------------------------------------- Linki w tekście artykułu mogą odsyłać bezpośrednio do odpowiednich dokumentów w programie LEX. Aby móc przeglądać te dokumenty, konieczne jest zalogowanie się do programu. Dostęp do treści dokumentów w programie LEX jest zależny od posiadanych licencji.
Rowerzystka, która znalazła 1,5-rocznego chłopca na ulicy, zaprowadziła go do żłobka, gdzie pracownicy złożyli przed policjantami stosowne wyjaśnienia Do zdarzenia doszło w wyniku zamieszania, jakie powstało w placówce — chłopiec wyszedł przez uchylone drzwi i furtkę Żłobek zapewnia, że poszukiwania dziecka rozpoczęły się natychmiast po powrocie z zabawy na dworze i wejściu do sali Placówka ubolewa nad zaistniałą sytuacją, podkreśla, że nigdy nie powinno do czegoś takiego dojść. Zapewnia także, że wyciągnie wnioski na przyszłość Prawnicy podkreślają, że pracownicy żłobka, którzy nie dopełnili swoich obowiązków, podlegają odpowiedzialności dyscyplinarnej Więcej takich tekstów znajdziesz na stronie głównej Onetu Do zdarzenia doszło w czwartek na warszawskiej Białołęce. Jedna z rowerzystek dostrzegła na ulicy pozostające bez opieki dziecko. Okazało się, że 1,5-roczny chłopiec miał w tym czasie przebywać w pobliskim żłobku "Okruszek i Maluszek". — relacjonuje w mediach społecznościowych kobieta, która znalazła chłopczyka. Z relacji rowerzystki wynika, że opiekunki nie zdawały sobie sprawy z tego, że jedno z dzieci wyszło z budynku. "Maluch przebywał poza placówką ok. pół godziny. Znalazłam go na skrzyżowaniu (ok. 200-300 metrów od żłobka). — pisze dalej kobieta. W związku z zaistniałą sytuacją żłobek wydał oświadczenie, w którym przyznał, że doszło do zdarzenia, które "nigdy nie powinno mieć miejsca". "Do zdarzenia doszło w wyniku zamieszania" Z relacji przedstawionej przez placówkę wynika, że do groźnej sytuacji doszło, gdy dzieci wróciły z zabawy na dworze. Powstało wówczas zamieszanie, w wyniku którego drzwi do żłobka zostały uchylone. Otwarta była także bramka wejściowa. W oświadczeniu zaznaczono, że pracownicy żłobka zauważyli, że brakuje jednego z dzieci zaraz po wejściu do sali. Sprawdź: 10-latka z USA miała zabić kobietę. Przed strzałem podała wstrząsający motyw — czytamy dalej we wpisie na Facebooku. W międzyczasie dziecko zostało przyprowadzone do placówki. Pracownicy złożyli także stosowne wyjaśnienia. Żłobek przeprasza i zapewnia, że wyciągnie wnioski Pracownicy żłobka zdają sobie sprawę, że taka sytuacja nie ma prawa się wydarzyć. "Czujemy się za to w pełni odpowiedzialni. Jesteśmy zdruzgotani i świadomi, że wina leży po naszej stronie. Wiemy też, że nadszarpnęliśmy zaufanie rodziców i pragniemy zapewnić, że była to dla nas bardzo bolesna lekcja, z której wyciągniemy wnioski" — zapewnia placówka. Ostatecznie dziecku nic się nie stało. Polecamy: Gang weneraków. Akcja poznańskiej przychodni zszokowała internautów Placówka zapewnia, że w przyszłości dołoży wszelkich starań, aby podobna sytuacja już nigdy nie miała miejsca. "Wyrażamy szczere przeprosiny dla wszystkich rodziców naszych podopiecznych, a w szczególności dla rodziców dziecka, którego zdarzenie dotyczyło" — dodano w oświadczeniu. Co grozi za niedopilnowanie dziecka? Prawnicy o odpowiedzialności karnej O opinię w tej bulwersującej sprawie poprosiliśmy prawników, którzy podkreślają, że od momentu pozostawienia dziecka przez rodziców w żłobku, przedszkolu, czy szkole, odpowiedzialność za wszelkie uchybienia w organizacji pracy odpowiedzialność będzie ponosić jej dyrektor. — W odniesieniu do poszczególnych pracowników żłobka lub innej tego typu placówki, w przypadku niedopełnienia przez nich obowiązków związanych z opieką nad podopiecznymi, grozić im będzie odpowiedzialność dyscyplinarna — mówi Onetowi adwokat Paulina Grunt z kancelarii Orlik & Partners. Przeczytaj: Lekarka zrobiła zakupy w Biedronce. Gdy zobaczyła rachunek, nie mogła uwierzyć To jednak niejedyne konsekwencje, jakie mogą zostać wyciągnięte w przypadku zdarzenia zagrażającego życiu i zdrowiu małoletniego. W przypadku narażenia wychowanka na bezpośrednie niebezpieczeństwo pracownik żłobka może zostać pociągnięty do odpowiedzialności karnej na podstawie art. 160 kodeksu karnego — Zgodnie z tym przepisem, osoba na której ciąży obowiązek opieki nad osobą narażoną na niebezpieczeństwo, podlega karze pozbawienia wolności od 3 miesięcy do 5 lat. W przypadku, jeżeli sprawca działa nieumyślnie, podlega karze grzywny, ograniczenia wolności lub pozbawienia wolności do roku — dodaje prawniczka Anna Kulińska z Orlik & Partners. — Ponadto kodeks wykroczeń przewiduje odpowiedzialność dla sprawcy, który pomimo ciążącego na nim obowiązku opieki nad dzieckiem poniżej 7. roku życia dopuścił do przebywania małoletniego na drodze publicznej lub na torach pojazdu szynowego. W takiej sytuacji, zobowiązany podlega karze grzywny albo karze nagany. Taka sama sankcja przewidziana jest za dopuszczenie do przebywania dziecka w okolicznościach niebezpiecznych dla zdrowia człowieka — zaznaczają Grunt i Kulińska.
dziecka (Strykowska, 2005, s. 14). W przypadku dziecka zagrożonego niedosto-sowaniem społecznym obserwuje się najczęściej postawy i zachowania odbiegające od przyjętej normy, ale o mniejszym nasileniu i mniejszej częstotliwości niż w przy-* A. Szymański w pierwszym rozdziale książki zatytułowanym Pojęcie i istota niedostosowania
Ogłaszamy Piątkę Dziennikarze portalu będą codziennie opisywać inne zagadnienia – ważne dla Polaków, ale jednocześnie takie, o których politycy niekoniecznie chcą mówić przed październikowymi wyborami do Sejmu i Senatu. W poniedziałek służba zdrowia, we wtorek edukacja, w środę pieniądze, w czwartek Kościół i w piątek oczywiście ekologia – to tematy, którymi na co dzień żyją Polacy. Pokażemy ludzką stronę każdego tematu, damy głos ekspertom, przedstawimy liczbowy aspekt rozwiązywania problemów, a także sprawdzimy, co najważniejsze ugrupowania mają do zaproponowania wyborcom. Ze swojego dzieciństwa pamiętam to, że miałam czas. W szkole lekcje trwały 5-6 godzin, potem szłam albo na świetlicę, albo do domu. Szkołę miałam po drugiej stronie ulicy. Często wracałam ze starszym bratem do domu ok. godziny 12-13, czekałam na rodziców i patrzyłam spokojnie przez III klasy chodziłam do szkoły muzycznej i przez sześć lat godziłam dwie szkoły. Jako jedyna z klasy miałam dodatkowe zajęcia. Ale nie pamiętam, abym była zmęczona. Zawsze miałam czas na zabawę i na to, aby zimą prawie codziennie iść na łyżwy czy na szkolne boisko. Może w ósmej klasie, przed egzaminami do szkoły średniej, zaczęłam się trochę więcej uczyć i czasu wolnego było jakby obowiązki nawet w weekendyDzisiaj obserwuję swoje dzieci i dzieci znajomych. Już od pierwszej klasy mają więcej lekcji niż my ok. 20-30 lat temu. I więcej przedmiotów. Dwunastolatki spędzają w szkole ponad 40 godzin lekcyjnych w tygodniu. A po szkole mają jeszcze sporo innych obowiązków: prace domowe, korepetycje, zajęcia dodatkowe, kursy językowe. Często mają zajęte też weekendy. Wówczas chodzą na treningi, taniec, teatr z szkole w Olsztynie Fot. Tomasz Waszczuk / Agencja Wszyscy, którzy mają dzisiaj dzieci w szkołach, widzą ile wysiłku i sił pochłania szkoła i ogólnie pojęta edukacja. Coraz więcej od nich wymagamy. Angielski od czwartego roku życia, pianino od piątego, informatyka od szóstego i dobre stopnie w szkole z kartkówek, sprawdzianów, testów, dyktand itd. Muszą być skoncentrowane przez kilka godzin dziennie. A pomiędzy wytężoną pracą mają zaledwie kilkuminutowe przerwy. Te w szkołach, w hałasie, tłoku. Wieczorem w domu, zamiast odpoczywać, przygotowują się do sprawdzianów na kolejny na nasze forum i znajduję wątek "Szkoła dzisiaj vs lata 80-90" czytam o tym, jak wielu rodziców podejrzewa, że ich dzieci mają zbyt dużo na głowie. Jedna z mam napisała:Nie byliśmy tak przeciążeni, jak dzisiejsi uczniowie, nie byliśmy tak pod pręgierzem, bo testy, badania. Dzisiaj dzieciaki ryją nosami ze zmęczenia, szkoła nie sprzyja rozwojowi, a zabija inteligencję ucznia, bo uczy pod więcej niż dorośliKiedy przygotowywałam tekst "Niektóre czterolatki 'pracują' tygodniowo tyle, co dorośli. Pytamy lekarza, jak ułożyć sensowny plan dla dziecka” rozmawiałam z rodzicami dzieci w różnym wieku, policzyłam, ile godzin tygodniowo pracują dzieci, tj. ile czasu spędzają w szkole na nauce, na zajęciach dodatkowych, odrabiając prace domowe. Jedna z bohaterek tekstu - jedenastolatka - podczas tygodnia jest w szkole przez 40 godzin. Ma także dużo zajęć dodatkowych. W sumie jej obowiązki pochłaniają 48 godzin tygodniowo. Jeśli doliczymy do tego średnio pięć godzin spędzonych na odrabianiu wieczorem prac domowych, okazuje się, że dziewczynka pracuje przez 53 godziny w tygodniu. To ponad dziesięć godzin codziennej pracy!Żeby się wypalić, nie trzeba być dorosłymDoświadczony psychiatra, profesor Michael Schulte-Markwort z Berlina w książce "Wypalone dzieci. O presji osiągnięć i pogoni za sukcesem” zaprzecza przekonaniu, że żeby się wypalić, trzeba być dorosłym, przepracować kilka lat i się przemęczyć. "Tak do tej pory wszyscy myśleliśmy i trwaliśmy w przekonaniu, że dzieci i młodzieży to nie dotyczy, ponieważ dzieciństwo jako takie chroni przed wypaleniem" - czytamy w książce. Psychiatra przekonuje w niej, że wypalenie u dzieci nie jest jedną z efekciarskich prób wmówienia nam, że nasze dzieci chorują ani nie jest przesadą, mającą na celu zwiększenie psychiatrom liczby pacjentów. To problem, z którym coraz częściej zmagają się dzieci i młodzież, a także ich rodziny."Najmłodsi pacjenci chodzą do podstawówki"Uczucie wyczerpania przeważnie idzie w parze ze zmęczeniem i brakiem koncentracji, niezdolnością do dłuższych wyczynów pamięciowych i ogólnym poczuciem wypompowania. Coraz więcej dzieci i młodzieży ujawnia rozwinięte objawy wyczerpania i przede wszystkim depresji z wyczerpania. Wypalenie, o którym do tej pory myśleliśmy, że jest zaburzeniem zarezerwowanym dla dorosłych i powstaje wyłącznie w związku z (dorosłym) środowiskiem pracy, weszło do pokoju dziecięcego."Podkreślmy to: do pokoju dziecięcego, ponieważ pokój nastolatka już nie wystarcza, by pomieścić ten zespół objawów. Choroba ujawnia się w coraz młodszym wieku. Najmłodsi pacjenci chodzą do podstawówki" - czytamy w książce psychiatry, który opisuje historie kilkunastu swoich nastoletnich nich jest 9-letnia Charlotte, u której jeszcze nie zdiagnozował depresji z wyczerpania. Co nie oznacza, że dziewczynka nie jest zagrożona. Lekarz napisał o niej tak: "U dzieci takich jak Charlotte (jeszcze) nie mówi się o depresji z wyczerpania. Ale można sobie łatwo wyobrazić, jak taki stan psychiczny - charakteryzujący się lękliwością, perfekcjonizmem i gotowością do podejmowania wysiłku - w okresie dojrzewania, przy rosnących wymaganiach w szkole przekształca się w przewlekłą depresję z wyczerpania". Uczucie wyczerpania przeważnie idzie w parze ze zmęczeniem i brakiem koncentracji, niezdolnością do dłuższych wyczynów pamięciowych i ogólnym poczuciem wypompowania fot: 1000 uczniów w szkole, 200 prawdopodobnie potrzebuje pomocy psychologaPolscy psychiatrzy i psychologowie podają do wiedzy ogólnej statystyki z naszego podwórka. Niektóre liczby strony kampanii społecznej dowiadujemy się, że na depresję mogą cierpieć już bardzo małe dzieci. Jednak jest to bardzo wąski problem - to zaledwie jeden procent dzieci w wieku przedszkolnym oraz dwa procenty dzieci w wieku od 6 do 12 starszej grupie wiekowej ta liczba jednak gwałtownie wzrasta - szacuje się, że problem może dotyczyć aż ponad 20 proc. nastolatków. Wyobrażając sobie, że np. w szkole uczy się uczniów, to - według statystyk - 200 z nich wymaga konsultacji u psychologa lub psychiatry. Stąd na naszym rynku wydawniczym wysyp literatury na temat depresji wśród dzieci i nastolatków. O tym, jak zaakceptować chorobę dziecka, przeczytamy np. w poradniku "Nastolatek a depresja. Praktyczny poradnik dla rodziców i młodzieży". Pisaliśmy o tej książce w tekście: Nastolatek a depresja. Posyłać do szkoły czy załatwić zwolnienie? Psycholog: Sytuacja jest skomplikowana A zatem wszystko przez szkołę?Szkoła - obok domu rodzinnego - jest centralnym punktem życia dzieci. W rozdziale "Szkoła - powód do niezadowolenia" Schulte-Markwort pisze, że nie powinniśmy automatycznie szukać źródeł kłopotów w nauce w samym uczniu. Autor sugeruje, że warto dokładniej przyjrzeć się szkole, ponieważ także w niej znajdujemy "kawałki układanki, dokładające się do powstawania wypalenia". "Czyż nie jest znamienne, że w żadnym zawodzie tylu pracowników nie odchodzi na wcześniejszą emeryturę, ilu wśród nauczycieli - bo siły nie wystarczają do osiągnięcia wieku emerytalnego, bo nie dają rady? Czy struktury doprowadzające nauczycieli do wypalenia nie są tymi samymi, z których powodu cierpią nasze dzieci?" - zastanawia się często dialog nauczycieli z uczniami nie przebiega tak, jak powinien. Zbyt rzadko daje się dzieciom odczuć, że w rozmowach przyjmowana jest ich perspektywa i że zostają wysłuchane. Często relacja nauczyciel–uczeń naznaczona jest brakiem szacunku. Źródeł kłopotów w nauce automatycznie szuka się w uczniu, a nie w metodach nauczania, natomiast wciąż zaskakuje to, jak bardzo oceny zależą od nauczyciela. A zaczyna się od zmęczenia"Poczucie przeciążenia, napięcie i wyczerpanie. Podstawowe uczucie w codzienności naszych dzieci zabarwione jest koniecznością życia z tym, że nigdy tak naprawdę nie dadzą rady sprostać wszystkim wymaganiom. A to jeden z warunków wstępnych wypalenia" - tłumaczy w wieku dziecięcym i młodzieńczym stało się faktem. Samo zjawisko wypalenia nie jest nowością, wręcz przeciwnie - zdaje się nieodłącznym elementem ludzkiej egzystencji. Natomiast dla dzieci i młodzieży jest to diagnoza nowa. Na to zaburzenie cierpi od około trzech do pięciu procent wszystkich dzieci, głównie dziewczynki (dane pochodzą z książki "Wypalone dzieci"). Wiele wskazuje jednak na to, że granica wieku będzie się obniżać."Wypalenie staje się sprawą dla dziecięcego psychiatry najpóźniej wtedy, kiedy na jego podstawie wykształca się jawna depresja z wyczerpania. Ważne jest, zwłaszcza w przypadku objawów początkowych, które jeszcze nie zdążyły się w pełni rozwinąć, by jak najszybciej je dostrzec i przeprowadzić diagnostykę, a w razie konieczności wdrożyć odpowiednią terapię" - czytamy w zawalczyćCzy jako rodzice możemy zapobiec tej chorobie? Na pewno można próbować. Schulte-Markwort na ostatnich stronach swojej książki daje kilka wskazówek. Wśród nich są konkretne porady: "Zadbaj o relaks, o 'dobry stres', o radość z nauki. Walcz o swoje dzieci w szkole. Szukaj konstruktywnego dialogu z nauczycielami. Żądaj tego, co jest dla ciebie ważne. I nie wstydź się rozpoznać u dziecka oznak wypalenia. Zaufaj swojej wiedzy eksperckiej o własnym dziecku. Poszukaj we właściwym czasie profesjonalnej pomocy, czy to psychiatry, czy psychoterapeuty zajmującego się dziećmi i młodzieżą. I jeśli trzeba, podawaj swoje dziecko w odkrywaniu, jakie wymagania są rzeczywiście pomocne, co powinno znaleźć się w kalendarzu, a z czego należy zrezygnować. Twórz wyspy wspólnych zainteresowań. Okazuj troskę - bez zapominania o sobie i pozostałych członkach rodziny".***"Wypalone dzieci. O presji osiągnięć i pogoni za sukcesem": książka została opublikowana nakładem Wydawnictwa Dobra Literatura, oparta jest na analizie konkretnych przypadków – pacjentów autora książka, jest nie tylko cennym źródłem wiedzy, ale może również przyspieszyć stawianie prawidłowej diagnozy oraz usprawnić proces niesienia pomocy dzieciom. Przeczytaj pozostałe teksty z Piątki >>To może cię również zainteresować: 1 dziecko na 10 ma myśli samobójcze. Ale większość nieletnich samobójców nie chce umrzeć - szuka pomocy i jej nie znajdujeProblemy psychiczne polskich uczniów - nawet co piąty nastolatek może mieć depresję. Winna jest szkoła?
Agresja w szkole: rozmowa. Żeby móc podjąć jakiekolwiek działania, przeciwdziałające agresji w szkole, która jest przejawiana wobec naszego dziecka, potrzebna jest rozmowa. Tylko dzięki niej możemy uzyskać informację, że coś złego się dzieje. Dziecko może być na tyle zastraszone, że samo będzie się bało cokolwiek powiedzieć.